Czym jest neuronauka konsumencka? "Sprawdza się aktywność płatów przedczołowych w fali alfa, która potrafi przewidzieć, czy człowiek będzie miał tendencję dążeniową, czy unikaniową w stosunku do treści, które słyszy, lub widzi" - tłumaczy gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, ekspert w dziedzinie badań nad mózgiem, psycholog emocji prof. Rafał Ohme. Jak wyglądają badania? "Wkłada się czapkę trochę przypominającą bejsbolową" - mówi prof. Ohme. Dodaje, że "80 proc. innowacji, czyli nowych usług, pomysłów, nie przetrwa pierwszego roku". "Dzięki neuronauce od razu jesteśmy w stanie wychwycić te pomysły, innowacje, którym ludzie dają zielone światło" - tłumaczy gość RMF Classic. Jego zdaniem mierzenie aktywności elektrycznej kory mózgowej nie robi niczego złego, bo sprawdza tylko, co mówi do nas mózg. "Taka reklama z George'em Clooneyem. Kobiety były zachwycone. Mężczyzn irytował" - tłumaczy prof. Ohme.

Tomasz Skory: Neuronauka konsumencka to jest coś, czym się pan zajmuje i ja w tym wszystkim podejrzewam badania, w których w gruncie rzeczy chodzi o to, żeby je wykorzystać do tego, żeby nam coś sprzedać. Neuronauka konsumencka, czyli wykorzystanie tego, co zawiera i jak działa nasz mózg w celach konsumpcyjnych, to chyba to?

Prof. Rafał Ohme: To bardziej chodzi o to, żeby zobaczyć, czego my potrzebujemy, co nam się podoba, co nam się nie podoba. Zatem nie ma sensu nam zawracać głowy niepotrzebnymi reklamami, produktami. Nie wiem, czy pan redaktor i słuchacze wiedzą, że 80 proc. innowacji, czyli nowych produktów, nowych usług czy nowych pomysłów wprowadzanych na rynek nie przetrwa pierwszego roku.

Dlaczego?

Dlatego, że ludzie obiecują, że ten produkt jest znakomity i że chętnie kupią. Mówią, że ta usługa niezwykle im ułatwi życie, tymczasem potem to się nagle rozmywa. 80 proc seriali telewizyjnych, które ramówki wiosenne puszczają na jesieni już pewnie nie będzie. Mimo, że to wszystko brzmi imponująco - jacy aktorzy, jaki scenariusz fascynujący, jaki tytuł piękny. A potem jakoś ludzie tego nie oglądają, mimo, że obiecali, że będą. Dzięki nauronauce my od razu bylibyśmy w stanie wychwycić te pomysły, te innowacje, którym ludzie dają zielone światło - "tak rzeczywiście, my potrzebujemy takiej usługi, takiego produktu", ale robią to nie dlatego, że tego naprawdę chcą, tylko dlatego, że chcieliby się popisać przed ankieterem, albo samemu dobrze wypaść.

Chcą zrobić przyjemność twórcy itd.

"Ja bardzo chętnie chciałbym jeszcze więcej Teatru Telewizji w naszej publicznej"...

Jak nauronauka mogłaby do tego doprowadzić? Sadza się gościa oplecionego jakimiś kablami, z receptorami, z jakimiś elektrodami i mu się proponuje różne rzeczy i na podstawie jego emocji określamy, czy to mu się spodoba tak naprawdę a nie tak, jak on mówi, czy mu się nie spodoba.

Można to robić w taki sposób, aczkolwiek nie są to już kable, nie ma tego już tak dużo. Technologia idzie tak do przodu, że są to tzw. suche elektrody, czyli wkłada się taką czapkę trochę przypominającą czapkę bejsbolówkę. Przez pierwsze parę minut nie mierzy się niczego, żeby człowiek się przystosował, przyzwyczaił i zapomniał, że ma czapkę na głowie a potem są już prawdziwe pomiary...

...a potem jest to właściwe badanie.

Tak, sprawdza się aktywność płatów przedczołowych,  w fali Alfa, która to aktywność potrafi przewidzieć, czy człowiek będzie miał tendencję dążeniową czy unikaniową w stosunku do treści, które słyszy, bądź widzi.

Niezależnie od tego, co on sobie tam myśli i tak naprawdę podświadomie, jak to będzie wyglądało...

To sprawdza, co człowiek myśli niezależnie od tego, co człowiek mówi. Może oglądać reklamę i mówić: "O! tak, ogromnie mi się podoba", tymczasem ja widzę, że jest tendencja do unikania, to znaczy, że ten człowiek nic więcej nie zrobi. Po obejrzeniu tej reklamy natychmiast o niej zapomni. Czasami jest wręcz tak, że to jeszcze źle wpłynie na markę, że się człowiek wkurzy. Była taka reklama z George'em Clooneyem, którą kobiety były zachwycone, w siódmym niebie, tymczasem u mężczyzn - on ich irytował.

On jest za przystojny po prostu...

I świadomie mówili: "Tak, George arbiter elegancji", tymczasem podświadomie - fale mózgowe nie potrafią mówić, ale pewnie, jakby potrafiły, to by powiedziały zazdrość, "wchodzi na nasze kobiety, podrywa".

...to jest jakaś strasznie groźna technologia, nie słyszałem o jej użyciu, ona jest używana?

Jest równie groźna jak rozmowa przez telefon. A na początku XX wieku były takie poważne artykuły, że rozmawianie przez telefon może prowadzić do schizofrenii, bo człowiek się emocjonuje, nawet czasami krzyczy wobec osoby, której nie ma, nie widać jej, czyli to jest objaw halucynacji, czyli schizofrenii, więc tak jak i teraz - mierzenie aktywności elektrycznej kory mózgowej nikomu nie robi niczego złego, sprawdza tylko, co mówi do nas mózg.

Panie profesorze, ale my się boimy takich rzeczy, bo to się dzieje poza naszą świadomością. W tym znaczeniu mówię, że to jest technologia niebezpieczna dla nas samych, bo świadczy o nas, mimo naszej woli. Chcemy mieć własną wolę, kiedy coś wybieramy, kupujemy, opowiadamy się za czymś.

Boimy się czegoś, czego nie znamy. To jest naturalna reakcja, że jak coś jest nowe, to człowiek się tego boi, chyba, że jest małym dzieckiem, małe dzieci uwielbiają nowe rzeczy a osoby starsze wszystkie nowości, nawet jakby mówiły, że "tak, bardzo mi się podoba", to jednak patrzą na to spode łba i niekoniecznie. Natomiast w momencie, kiedy przełamiemy tę barierę, nauczymy się, że to nie jest nic groźnego, to nagle, zacznie nam się to podobać, zacznie nas fascynować.

Te rzeczy, które będą nam proponowane, będą lepiej do nas pasowały po prostu.

Bo nie będzie nam się proponowało rzeczy, które z natury nie mają szans powodzenia, bo te w testach zostaną odrzucone.

Na czym polega szkolenie MIND SPA? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl