Sztab szkoleniowy kadry norweskich skoczków znalazł nietypowy sposób treningu. Ich podopieczni są nieoczekiwanie zrywani w środku nocy, mają tylko pięć minut na zejście do samochodu. Potem w ekspresowym tempie jadą na skocznię w Lillehammer, gdzie od razu przebierają się i skaczą. Trener Alexander Stoeckl twierdzi, że tego typu treningi pomogą im w walce ze stresem podczas zawodów.

Długie serie skoków w nocy, nie wiadomo którego dnia i o której godzinie, bez względu na pogodę, pozwalają sprawdzić, jak zawodnik radzi sobie mentalnie w nieoczekiwanej dla niego sytuacji. Dla zwiększenia napięcia tuż przed próbą każdy otrzymuje zadanie matematyczne, które musi rozwiązać podczas lotu i przedstawić odpowiedź na zeskoku" - wyjaśnił austriacki trener Norwegów.

W niedzielę skoczkowie zostali przebudzeni o godzinie 1.30 i pojechali skakać w deszczu. To była bardzo brutalna niespodzianka, zupełnie jak w wojsku. Miałem wrażenie, że dopiero co położyłem się spać - powiedział Andres Bardal, który dzień wcześniej miał swój ślub i wesele.

Pierwszy na skoczni Andreas Stjernen przyznał, że próba była dla niego wielkim zaskoczeniem. Po raz pierwszy skakałem, nie widząc w ciemnościach zeskoku - zaznaczył.

Do treningów wprowadziłem również maratońskie serie skoków w dzień po nieprzespanej nocy i skoki precyzyjne na zadaną odległość; zbyt długi lub zbyt krótki musi być powtarzany aż do osiągnięcia konkretnego rezultatu - podkreślił Stoeck.

Zdaniem Austriaka tego typu treningi maja zwiększyć opanowanie podczas konkursów, które często są przerywane z powodu złej pogody i długi czas oczekiwania na skok powoduje u zawodnika stres i wyprowadza go z koncentracji.

Chcę, aby zawodnicy potrafili radzić sobie psychicznie w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach. Każdy z moich skoczków posiada od lat uregulowany cykl dnia, a to powoduje dekoncentrację w przypadku jego zakłócenia. Dlatego wyprowadzam ich z rutyny i strefy komfortu, poddając maksymalnemu stresowi, aż do limitu wytrzymałości - wyjaśnił szkoleniowiec.