Piąta kolejka polskiej Ekstraklasy została zainaugurowana w Krakowie, gdzie miejscowa Cracovia przegrała z Zagłębiem Lubin 0:1. U siebie złą pasę przełamała Miedź Legnica, która po trzech porażkach z rzędu zremisowała z Koroną Kielce 1:1.

Piąta kolejka polskiej Ekstraklasy została zainaugurowana w Krakowie, gdzie miejscowa Cracovia przegrała z Zagłębiem Lubin 0:1. U siebie złą pasę przełamała Miedź Legnica, która po trzech porażkach z rzędu zremisowała z Koroną Kielce 1:1.
Zawodnik Miedzi Legnica Artur Pikk (po lewej) i Zlatko Janjic (po prawej) z Korony Kielce / Maciej Kulczyński /PAP

W pierwszym meczu 5. kolejki piłkarskiej ekstraklasy Cracovia przegrała 0:1 z KGHM Zagłębiem Lubin. Podopieczni Michała Probierza wciąż pozostają bez wygranej w tym sezonie.

Spotkanie w lepszym stylu rozpoczęli goście, ale potem zarysowała się lekka przewaga gospodarzy. W 14. minucie Sebastian Strózik znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Młody skrzydłowy "Pasów" oddał jednak zbyt lekki strzał i Dominik Hładun popisał się skuteczną interwencją.

Dobry partię rozgrywał też Javier Hernarndez. Hiszpan w 23. minucie odebrał piłkę Adamowi Matuszczykowi i strzelił z dystansu nad poprzeczką. Dwanaście minut później znowu starał się zaskoczyć Hładuna, lecz tym razem kopnięta przez niego piłka przeleciała nad spojeniem słupka z poprzeczką. Goście też mieli niezłą okazję, gdy z linii pola karnego strzelał Filip Jagiełło, a Maciej Gostomski odbił piłkę na rzut rożny.

Ogromne emocje przeżyli kibice w końcówce pierwszej połowy. Strózik popędził prawym skrzydłem i podał na piąty metr do Hernandeza. Ten oddał sprytny strzał piętą. Hładun zdołał odbić piłkę, a dobitka Marcina Budzińskiego została zablokowana. Po chwili piłka znowu dotarła do Hernandeza, który wpakował ją do siatki. Cała ta sytuacja była przedmiotem dość długiej analizy arbitrów obsługujących system VAR. Ostatecznie gola nie uznano dopatrując się spalonego.

Za to w ostatniej z doliczonych minut Jagiełło podał do stojącego na trzynastym metrze Bartłomieja Pawłowskiego, który precyzyjnym strzałem tuż przy słupku pokonał Gostomskiego. To był drugi gol strzelony przez skrzydłowego Zagłębia w tym roku i drugi na stadionie Cracovii.

W drugiej połowie gospodarze starali się odrobić stratę. Znowu bardzo aktywny był Hernandez. Dwa jego groźne strzały obronił jednak Hładun. W końcówce na boisku pojawił się Sierdier Sierdierow. Był to debiut rosyjskiego skrzydłowego w Cracovii, z którą w czwartek podpisał roczny kontrakt.

Goście koncentrowali się przede wszystkim na obronie skromnego prowadzenia i rzadko atakowali. Cel swój jednak osiągnęli i po dwóch kolejnych porażkach mogli się cieszyć z wywalczenia kompletu punktów.

Remis Miedzi z Koroną

Miedź po trzech porażkach z rzędu w końcu się przełamała, ale zdołała tylko zremisować z Koroną. Kielczanie w Legnicy prowadzili, ale później dali się zepchnąć do głębokiej defensywy i nie zdołali wywieźć trzech punktów z Dolnego Śląska.

Pierwsza zaatakowała Miedź i powinna od razu strzelić gola. Po ładnej akcji, szybkiej wymianie podań w idealnej sytuacji znalazł się Paweł Zieliński. Obrońca gospodarzy miał przed sobą tylko bramkarza gości i trafił w niego. W odpowiedzi po przypadkowej akcji szansę na bramkę miał Maciej Górski, ale obrońcy gospodarzy zdołali sparować jego strzał na rzut rożny.

Wszystko to działo się w ciągu pierwszych minut i wydawało się, że kibice będą świadkami ciekawego, toczonego w szybkim tempie pojedynku, gdzie akcje będą się przenosić z jednej bramki pod drugą. Tak jednak nie było. Obie ekipy niby starały się atakować, ale brakowało dokładności, a przede wszystkim szybkości i poza walką w środku pola niewiele się działo na boisku.

Spotkanie ożywiło się dopiero po 25 minutach, kiedy w krótkim odstępie czasu miejscowi byli trzy razy bliscy trafienia do siatki. Zaczęło się od sytuacji Marquitosa, który po podaniu Rafała Augustyniaka znalazł się sam na linii pola karnego, ale nawet nie trafił w bramkę. Chwilę później po kontrataku strzelał Wojciech Łobodziński i wydawało się już, że piłka wpadnie przy siatce do bramki, ale jednak ją minęła. Minęło kilkadziesiąt sekund, kiedy zza pola karnego huknął Zieliński. Trafił w bramkarza Korony, ale ten tak łapał piłkę, że ta wypadła mu z rak i niewiele brakowało, aby wtoczyła się do siatki.

W drugiej połowie obie drużyny przyspieszyły i na boisku od początku działo się zdecydowanie więcej. Groźniejsze wydawały się akcje Miedzi, ale gola zdobyli przyjezdni. Górski zdecydował się na uderzenie zza pola karnego i trafił niemal w samo okienko bramki gospodarzy. Anton Kanibołocki był bez szans.

Bramka zmieniła obraz gry. Legniczanie uzyskali przewagę, byli częściej przy piłce i częściej gościli na połowie rywali, a Korona szukała szans na drugiego gola w kontratakach. I mogła szybko podwyższyć prowadzenie po uderzeniu Górskiego, ale piłkę zmierzającą do siatki wybił Augustyniak.

Goście łatwo dali się zepchnąć do głębokiej defensywy i opłacili to stratą gola. Po fantastycznej akcji bardzo aktywnego od pierwszej minuty Marquitos i Henrika Ojamy ten drugi zagrał do Zielińskiego, który z bliska posłał piłkę do siatki.

Po zmianie wyniku zmienił się również obraz gry. Korona ponownie zaczęła odważniej atakować, a ponieważ Miedź nie zadowalała się remisem, kibice oglądali ciekawe widowisko, gdzie akcje szybko przesuwały się z jednej bramki pod drugą. Dla przyjezdnych najbliższy strzelenia drugiego gola był Ken Kallaste, ale został w ostatniej chwili zablokowany. W odpowiedzi Peter Forsell uderzył z linii pola karnego i bramkarz przyjezdnych z trudem sparował piłkę na rzut rożny.

Jeszcze w doliczonym czasie świetnym wolejem popisał się Zlatko Janjic i równie ładną paradą Kanibołocki i na tym emocje w Legnicy się skończyły.

(ag)