Nie odbył się pierwszy trening zjazdu przed zaplanowanymi na weekend zawodami alpejskiego Pucharu Świata w amerykańskim Beaver Creek. Powodem był protest narciarzy, którzy uznali, że trasa nie nadaje się do zawodów.

Najgłośniej protestował Bode Miller. Amerykanin stwierdził, że na stoku Birds of Prey nie da się jeździć na nartach. Poparli go Austriacy.

W tym amerykańskim regionie od kilku dni mocno świeci słońce, a temperatura powietrza oscyluje w okolicach zera stopni Celsjusza. Organizatorzy zawodów mają spore problemy z utrzymaniem warstwy śniegu na trasie. Nie wiadomo, czy uda się przeprowadzić zaplanowany na dziś drugi trening.

Zgodnie z regulaminem Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), aby można było rozegrać zjazd alpejskiego Pucharu Świata, musi się odbyć przynajmniej jeden oficjalny trening. Ostatnia szansa na uratowanie zawodów będzie jutro.

W ramach weekendu w Beaver Creek zaplanowano trzy starty: w piątek w zjeździe, w sobotę w supergigancie oraz w niedzielę w slalomie gigancie.

Dla odmiany, na nadmiar śniegu narzekają organizatorzy kobiecej rywalizacji o PŚ w kanadyjskim Lake Louise. W wyniku częstych obfitych opadów służby techniczne, mają problem z właściwym uporządkowaniem tras. Tam jednak udało się rozegrać pierwszy trening przed wyznaczonymi na piątek i sobotę zjazdami. W niedzielę alpejki mają wystartować w supergigancie.