„Mamy dużo lepszych piłkarzy niż to co pokazaliśmy wczoraj, ale też więcej się po tym meczu nie spodziewałem” – mówi w rozmowie z RMF FM ekspert Canal Plus Filip Surma. Jego zdaniem najlepsze wrażenie na stadionie w Glasgow zrobili Łukasz Skorupski i Sebastian Szymański. Zdaniem Filipa Surmy wtorkowy pojedynek ze Szwecją w finale baraży o mundial będzie trudny fizycznie, a obie ekipy nie zaryzykują i skupią na tym, by przede wszystkim nie stracić bramki.

Patryk Serwański, RMF FM: Czy po meczu ze Szkocją widzisz piłkarzy, których możemy określić mianem wygranych? Czy ktoś w tym niezbyt dobrym meczu zaskoczył cię pozytywnie?

Filip Surma: Łukasz Skorupski i Sebastian Szymański. Ta dwójka pokazała się z bardzo dobrej strony. Pokazali, że można na liczyć na nich w trudnych momentach. To są zawodnicy, którzy mogą myśleć o tym, że trener będzie na nich patrzył inaczej. Niezły początek zaliczył Bartek Salamon, ale jak wiemy nabawił się kontuzji. Poza tym Krzysztof Piątek pokazał, że dochodzi do sytuacji strzeleckich. Potwierdził, że odżył we Włoszech, choć karny wiemy jak wyglądał. W przypadku VAR-u byłby anulowany. Tym niemniej wyróżniał się pod nieobecność Roberta Lewandowskiego i Arkadiusza Milika. Na pewno jednak po tym meczu jest więcej pytań. Tych wygranych piłkarzy jest niewielu.

Czy spodziewałeś się, że ten mecz będzie właśnie tak wyglądał. Przeciętnie z naszego punktu widzenia. Kłopoty z utrzymaniem piłki, rozegranie. To kulało. Czy w debiucie nowego selekcjonera po kilku dniach treningów tak musiało być?

Tak nie musi być. Mamy dużo lepszych piłkarzy niż to co pokazaliśmy wczoraj, ale też więcej się po tym meczu nie spodziewałem. Trzeba wziąć pod uwagę jak trener Michniewicz ustawia swoje drużyny - jak grała młodzieżówka, jak grała Legia w europejskich pucharach. Widzieliśmy nacisk na grę defensywną. Myślę, że graliśmy zbyt mocno defensywnie. Tego się jednak spodziewałem, bo tak myśli nasz selekcjoner. Martwi mnie to, że piłkę rozgrywaliśmy wolno, apatycznie. Na tle Szkotów ta różnica była bardzo widoczna i tak nie powinno być. Musimy też od razu dodać, że nie było Roberta Lewandowskiego, a to nieoceniony piłkarz dla drużyny. Zespół bez niego traci 30, 40 procent. Jego brak na pewno odbił się na dyspozycji.

Kłopotem Michniewicza okazały się kontuzje. Wspomniałeś o Salamonie. Szybko z boiska zszedł Milik. To wszystko spowodowało, że selekcjoner musiał zmienić plany, o których mówił w przedmeczowym wywiadzie. Pierwotnie zapowiadał, że zmieni wahadłowych, że Krychowiak zagra 45 minut. Z tego punktu widzenia nie mógł przetestować pomysłów, które zaplanował.

Te przedmeczowe założenia spaliły na panewce. Widać, że zagalopował się w swoim myśleniu co do tego, co będzie chciał zrobić. Okazało się, że piłka jest nieprzewidywalna i trzeba reagować na bieżąco. Michniewicz nie wspominał, że drużyna będzie grała czwórką obrońców, a tak było pod koniec spotkania. Wahadłowi zagrali cały mecz, a nie takie było założenie. To pokazuje, że nie zrealizowano planów na mecz ze Szkocją. Dodałbym też to, że nawet Kamil Grosicki w naszej stacji w programie "Super Piątek" wypowiadał się na ten swojej przydatność dla reprezentacji. Mówił, że jedzie bardziej dla atmosfery, bo dla niego jako skrzydłowego nie ma miejsca w systemie z wahadłowymi. Życie na murawie napisało inny scenariusz. Grosicki wykonywał nawet stałe fragmenty gry. Mam nadzieję, że w meczu ze Szwecją uda się wprowadzić w życie założony plan i nie będzie znów tylu problemów. Co do kontuzji - to jest to sytuacja martwiąca. Rzadko w krótkim czasie zdarza się tyle urazów. Nie wiem, jaki wpływ ma na to krótkie zgrupowanie kadry, a na ile to sprawy, z którymi piłkarze przyjechali na kadrę. Zaskakujące kontuzje, bo aż dwie. Być może sztab szkoleniowy i medyczny będzie musiał to przeanalizować.

Gramy we wtorek ze Szwedami. I teraz szukajmy pozytywny aspektów. Raz - gramy u siebie. Dwa - Robert Lewandowski jest wypoczęty. To, co trzeba zmienić to przyspieszyć grę i rozgrywanie piłki. Co jeszcze trzeba twoim zdaniem zmienić i jak będzie wyglądało to spotkanie?

W tym meczu ze Szkocją było sporo zmian. Inny bramkarz, a więc inna komunikacja z obrońcami. Tego nie przetestowano, bo zakładam, że we wtorek zagra Szczęsny. Do linii obrony wstawiony Salamon. Wypada z kontuzją. Cash na prawym wahadle - to ciągle nowy piłkarz w kadrze. Nadal uczy się gry z orzełkiem na piersi. Reca podobnie. U Paulo Sousy nie grał. W środku pola Żurkowski. Nowa twarz. Musi uczyć się zachowań Krychowiaka. Moder na pozycji "10", na której nie czuje się najlepiej. Kolejny nowy element w tej reprezentacji. Do tego brak Lewandowskiego. W tym spotkaniu było w naszym zespole dużo nowości. Nie wiem, czy to w meczu ze Szwecją da się jakoś przełożyć czy schematy z jednego spotkania da się wykorzystać w tym finale baraży. Atutem naszym niewątpliwie będzie atmosfera, doping i to, że gramy u siebie. To ważne - szczególnie przy takiej stawce spotkania. Z drugiej strony, my w Chorzowie gramy rzadko. W ostatnich latach kadra najważniejsze mecze rozgrywała na PGE Narodowym i tu odnosiła najważniejsze zwycięstwa. Zatem stadion nie będzie tak stuprocentowo naszym atutem. Jeśli chodzi o taktykę, to uważam, że trzeba się okopać. Mecz ze Szkocją pokazał, że nie będziemy potrafili narzucić swojego stylu gry. Chcielibyśmy tego, żebyśmy rozgrywali piłkę, prowadzili grę, ale to nie może być celem samym w sobie. Szwedzi grają inaczej niż Szkoci. Przyjadą na mecz wyjazdowy wiedząc, jaka jest waga pojedynku. Zapewne też się okopią. Spodziewam się meczu pozycyjnego w tym sensie, że żadna ze stron nie będzie ryzykować. Chyba, że padnie bramka. Wtedy drugi zespół będzie musiał się odkryć. To raczej będzie trudny, fizyczny mecz. Szwecja od lat gra jednym systemem. Pamiętamy niedawny mecz z nimi na Mistrzostwach Europy. To pokazało, jak trudny jest to rywal. W pewnym sensie to będzie rewanż za Sewillę, ale z pewnością bardzo trudny biorąc pod uwagę klasę przeciwnika.