Zagraliśmy słabe zawody, ale najważniejsze są dwa punkty - przyznał Marcin Lijewski po wygranym meczu z Argentyną 24:23 mistrzostw świata piłkarzy ręcznych. Każdemu się coś posypało, ale musimy porozmawiać sobie spokojnie i uderzyć się w pierś, powiedzieć co dalej robimy - dodał trener Bogdan Wenta. Zawodnicy zafundowali widzom prawdziwą wojnę nerwów.

Bardzo fajne słowa usłyszeliśmy od Argentyńczyków po meczu, że jesteśmy potęgą. Tylko pytam gdzie. Jestem ciekaw, ile błędów popełnił zespół argentyński. W przerwie mówiliśmy, że dawno nie straciliśmy tylko sześciu bramek - mówił trener Bogdan Wenta.

Sławek (Szmal - przyp. red.) bardzo dobrze trzymał nam wynik, trzeba będzie tylko więcej ruchu w ataku, pobiec z kontratak i skończyć. Wyszliśmy na drugą połowę i wyglądało to tak, jakbyśmy te wszystkie ustalenia zostawili w szatni. Głowy zostały po przerwie w szatni.

Jak dodał, nasi zawodnicy popełnili 21 błędów technicznych, co przy 24 bramkach daje nam prawie 50 procent nieskutecznej gry. Gdy do tego dołożymy jeszcze sytuacje niewykorzystane, bo na razie mówimy tylko o błędach, to wychodzi na to, że powinniśmy się cieszyć z tego zwycięstwa.

Dużo ruchu wniósł w końcówce Jurkiewicz i Zaremba, który próbował tak po swojemu, ale przynajmniej agresywnie szedł do przodu w kierunku bramki. Bardzo słabo zagrał Tomek Rosiński - podsumował.

Za dużo graliśmy na stojąco w ataku, to był nasz największy błąd. Argentyńczycy grali agresywnie i mieliśmy przez to duże problemy. Atak nie funkcjonował tak, jak powinien - stwierdził Bartłomiej Jaszka.

Zagraliśmy dzisiaj słabe zawody, nie ma co ukrywać. Najważniejsze są dwa punkty - mówił z kolei Grzegorz Tkaczyk. W ostatecznym rozliczeniu zaczęliśmy mistrzostwa od dwóch zwycięstw. Trochę dziś nie radziliśmy sobie z obroną przeciwnika, z agresywną strefą. Za dużo przeprowadzaliśmy akcji indywidualnych. Do obrony właściwie nie można się przyczepić. Od jutra przygotowujemy się do spotkania z Chile i zakładam, że nie będzie to łatwy mecz.

Wygraliśmy mecz, a to najważniejsze na mistrzostwach. Nieważne w jakim stylu. Jeżeli mam grać tak jak dzisiaj i zdobyć mistrzostwo świata, to bardzo chętnie. A że było tak, a nie inaczej - trudno, jutro będzie lepiej. Daliśmy się wciągnąć w chaos, który nam Argentyna zaproponowała i nie potrafiliśmy z niego wyjść. Nie będę się teraz biczował, nie wiem czego od nas oczekujecie, żebyśmy stanęli i przepraszali? Mamy dwa punkty i idziemy dalej - podkreślił Marcin Lijewski.

Artur Siódmiak zaznaczył z kolei: Dobra była obrona, biegliśmy do kontrataków, tyle że przez prawie pięć minut nie potrafiliśmy zdobyć bramki. Brało się to z tego, że nasz atak był bardzo statyczny, mało kombinacyjny. Mało byliśmy ruchliwi, a argentyńska agresywna obrona przechwytywała piłki, bądź zmuszała do oddania rzutów z nieprzygotowanych pozycji. W drugiej połowie trochę za dużo było kar, rywale poczuli wiatr w żagle. Trzeba przyznać, że grali bardzo ambitnie.