Dobro dzieci kontra ekonomia? Likwidacja szkół coraz częściej dotyka nie tylko małych, wiejskich placówek, ale także tych większych - na terenie miast. Z mapy Kłodzka może zniknąć kolejna już szkoła podstawowa - im. Władysława Reymonta, druga co do wielkości w gminie wiejskiej Kłodzko. Rodzice i nauczyciele poprosili o interwencję RMF FM.
- Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl
"Tym razem to my błagamy o pomoc" - mówią rodzice i nauczyciele Szkoły Podstawowej im. Władysława Reymonta w Kłodzku.
W czasie powodzi placówka była punktem ewakuacyjnym dla wielu poszkodowanych. Społeczność szkolna przez całą dobę dyżurowała na miejscu i angażowała się w pomoc, zostawiając często własne zagrożone domy. Teraz okazuje się, że szkoła może zostać zlikwidowana.
19 grudnia mieliśmy obchodzić uroczystość 25-lecia nadania szkole im. Władysława Reymonta. Właśnie planowaliśmy zacząć próby, wysyłać zaproszenia, dzieci z niecierpliwością oczekiwały na przydział ról. Teraz nikt już nie ma jednak nastroju do świętowania. Poznaliśmy przygotowywane zapewne od miesięcy plany likwidacji naszej szkoły. Nam nie jest wszystko obojętne. I kiedy była powódź, też nie byliśmy obojętni - przypomina społeczność szkolna.
Ta wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba, więc w ramach protestu zawiesiliśmy wszystkie przygotowania do uroczystości - zdradzili RMF FM nauczyciele.
Szkoła przy ulicy Traugutta to druga co do wielkości placówka w gminie wiejskiej Kłodzko. Uczęszcza do niej 218 dzieci z Kłodzka, ale także sąsiednich miejscowości. 14 uczniów ma orzeczenia o niepełnosprawności, a 27 jest objętych pomocą pedagogiczno-psychologiczną. Dla wielu z nich zmiana byłaby rewolucją nie do udźwignięcia - mówi RMF FM mama uczennicy w spektrum autyzmu. Dzieci zostałyby rozdzielone do trzech różnych placówek: w Jaszkowej Dolnej, Szalejowie Górnym i Wojborzu.
Kiedy likwidowana była Szkoła Podstawowa nr 6, wszystkie dzieci zostały przeniesione w jedno miejsce. To jest ogromna różnica. Moja córka musiałaby natomiast całkowicie zmienić otoczenie - klasę, koleżanki, budynek. Nie wiemy, jak dzieci miałyby docierać do szkół. Wiele z nich nie wsiądzie do autobusu szkolne. Dzieci w spektrum sobie poradzą z tym psychicznie - mówi mama pierwszoklasistki.
Potwierdzają to nauczyciele. Tu uczniowie znają wszystkie korytarze i mają dostęp do przygotowanej, wykwalifikowanej kadry i specjalistów. Zbudowaliśmy zaufanie, wypracowaliśmy metody pracy, dzieci mają poczucie bezpieczeństwa - taka rewolucja nie jest dla nich dobra - mówią zgodnie w rozmowie z reporterką RMF FM Martyną Czerwińską. W szkole zatrudniony jest psycholog, pedagog specjalny, logopeda, surdopedagog, terapeuta pedagogiczny i nauczyciel współorganizujący nauczanie. Szkoła ma też świetne wyniki edukacyjne. Sporo jednak kosztuje i tu pojawia się problem.
Gmina przeanalizowała koszty generowane przez sześć swoich szkół. Okazuje się, że ta w Kłodzku jest najdroższa. Jej funkcjonowanie pochłania ponad 5 milionów złotych rocznie, z czego subwencja oświatowa pokrywa tylko 2 mln. Resztę, czyli 3 mln złotych gmina musi dokładać ze swojego budżetu. Biorąc pod uwagę niż demograficzny, która zbliża się do szkół nie stać nas na jej utrzymanie - powiedział RMF FM Zbigniew Tur, wójt gminy, dodając, że każdego roku rodzi się tam coraz mniej dzieci.
W 2023 było ich 94, w 2024 roku 85, a do końca października tego roku jedynie 55 dzieci. Nie możemy sobie pozwolić na prowadzenie pustych szkół, dlatego chcemy przenieść uczniów, do placówek, w których są najlepsze warunki, są tam nowe hale, orliki, klasy - przekonuje wójt i podkreśla, że decyzja nie została jeszcze podjęta. Na razie to tylko plan - zaznacza Zbigniew Tur.
Placówka przy Traugutta wymaga z kolei pilnego, kosztownego remontu. Gospodarz gminy zapewnia, że wszyscy uczniowie będą mieli zapewniony transport. Z tymi argumentami nie zgadzają się jednak nauczyciele i rodzice. Z ich źródeł wynika, że niż demograficzny nie jest tak drastyczny jak ten przedstawiany, a koszty remontu budynku nie wymagałyby takich nakładów jak są przedstawiane.
Wójt mówi o 20 mln złotych, a z dokumentów, do których dotarliśmy wynika, że chodzi o 4 miliony złotych. Nie można dobra dzieci przeliczać na pieniądze, nie wszystko się musi opłacać, to nie biznes tylko edukacja i dobrostan psychiczny młodego pokolenia, które wiele już przeszło. Covid, nauka zdalna, w końcu powódź. Wystarczy im - mówi RMF FM Komitet Obrony Szkoły.
W protest zaangażowali się także nauczyciele. Ich obawy dotyczą nie tylko losu dzieci, ale także własnej przyszłości. Wójt obiecał, że większość kadry znajdzie zatrudnienie w innych placówkach, a pozostali odejdą na emeryturę. Nauczyciele, z którymi rozmawiała reporterka RMF FM Martyna Czerwińska, nie wierzą jednak w te zapewnienia:
Prawda jest taka, że wszystkie szkoły mają pełną obsadę, nie ma wolnych wakatów. Jeżeli są pracownicy, którzy nabędą praw emerytalnych, to przecież nie istnieją przepisy, które zmuszałyby go do odejścia z pracy, więc takie obietnice, są patykiem po wodzie pisane.
W obecnej szkole podstawowej kiedyś funkcjonowało gimnazjum. Nauczyciele musieli zdobyć dodatkowe kwalfikacje, aby móc pracować z młodszymi dziećmi. To były studia podyplomowe, które częściowo finansowaliśmy z własnej kieszeni. Zaangażowaliśmy też w to mnóstwo swojego wolnego czasu, a teraz może się okazać, że zupełnie niepotrzebnie - argumentuje rozczarowana załoga szkoły i zapowiada, że będzie walczyć o istnienie szkoły do skutku. Najpierw chcą się pojawić na grudniowej sesji rady gminy, jeśli nie przekonają do swoich argumentów radnych, to sięgną po kolejne kroki.
Ta szkoła to nasze życie, zostawiliśmy tu serce, miłość, mnóstwo pracy, wiele z nas pracuje tu od wielu, wielu lat. Nie poddamy się i mamy na to plan - przekonują nauczyciele. Ostateczną decyzja należy do Dolnośląskiej Kurator Oświaty, dlatego społeczność szkolna będzie próbowała spotkać się z Ewą Skrzywanek osobiście.