Nowe informacje po tragedii koło Rzeszowa, w której zginęli dwaj bracia. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wypadku śmigłowca, do którego doszło w sobotę w miejscowości Cierpisz. Jednym z czynników branych pod uwagę są bardzo trudne warunki atmosferyczne - poinformowała prok. Katarzyna Drupka.

REKLAMA

  • Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie wszczęła śledztwo w sprawie wypadku śmigłowca Robinson R44, do którego doszło w sobotę w miejscowości Cierpisz koło Rzeszowa.
  • W katastrofie zginęło dwóch braci, mieszkańców powiatu przeworskiego: 41-letni Mariusz S. i 44-letni Krzysztof S.
  • Do wypadku doszło w terenie zalesionym, około 700 metrów od asfaltowej drogi między Malawą a Wolą Rafałowską.
  • Chcesz być na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl.

Do wypadku z udziałem czteroosobowego helikoptera Robinson R44 doszło w miejscowości Cierpisz, niedaleko Rzeszowa, w terenie zalesionym, około 700 metrów na północ od asfaltowej drogi pomiędzy Malawą a Wolą Rafałowską. Zginęli dwaj bracia.

Mgła ograniczała widzialność

Na miejscu panowały bardzo trudne warunki atmosferyczne, gęsta mgła ograniczała widzialność do kilkunastu metrów - przekazała zastępca Prokuratora Okręgowego w Rzeszowie prok. Katarzyna Drupka.

Zaznaczyła, że przeprowadzone dotychczas czynności nie pozwoliły na ustalenie przyczyny zdarzenia. Jednym z czynników branych pod uwagę są bardzo trudne warunki atmosferyczne, w jakich odbywał się lot.

Najbardziej prawdopodobną hipotezą są bardzo złe warunki atmosferyczne i ich wpływ na pracę silnika, bo tutaj wilgoć też ma znaczenie, albo po prostu zła widoczność, która spowodowała, że pilot stracił orientację i zakończyło się to tragicznie - powiedziała prok. Drupka.

Śmigłowiec nagle zboczył z kursu

Z ustaleń wynika, że śmigłowiec leciał z Krosna, z międzylądowaniem w miejscowości Zagorzyce, a następnie kontynuował lot w kierunku Przeworska.

Na wysokości miejscowości Malawa helikopter niespodziewanie zboczył z kursu w kierunku północnym i lecąc lekkim łukiem, tracąc wysokość zaczął zahaczać o czubki drzew, a następnie obniżając ciągle lot, około godziny 15.35 rozbił się w lesie - zrelacjonowała prok. Drupka.

Służby o wypadku zostały zawiadomione o godz. 15.50, a o 16.07 na miejsce przybyły pierwsze zastępy straży pożarnej. Ze względu na brak możliwości dojazdu do helikoptera, strażacy z ręcznymi gaśnicami udali się na miejsce wypadku.

Zastali tam palący się wrak helikoptera oraz ciała dwóch mężczyzn - dodała prokurator. Na miejscu zginęli bracia: 41-letni Mariusz S. oraz 44-letni Krzysztof S.

Prokurator zwróciła uwagę, że bezpośredni dojazd na miejsce samochodami osobowymi był niemożliwy z uwagi na nachylenie terenu i błotniste podłoże, w związku z tym transport funkcjonariuszy straży pożarnej, policji, żołnierzy WOT odbywał się quadami i specjalistycznym sprzętem.

Helikopter po przeglądzie

Oględziny miejsca wypadku pod nadzorem prokuratora, m.in. z udziałem członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) rozpoczęły się następnego dnia rano. W ciągu 30 dni od dnia wypadku powinna ona wydać wstępną opinię dotyczącą zdarzenia, a następnie w ciągu około dwóch miesięcy na sporządzenie kompleksowej opinii.

Na miejscu ujawniono dokumenty wskazujące na to, że dzień przed zdarzeniem, tj. 29 listopada 2025 roku, helikopter przeszedł pozytywnie przegląd techniczny w specjalistycznej firmie - podała prok. Drupka.

Równolegle policja przesłuchiwała świadków, zabezpieczyła niezbędną dokumentację związaną z helikopterem, pilotem i przebiegiem lotu.

Na miejscu z wraku pobrane zostały także próbki paliwa i oleju, a spalony wrak helikoptera został zabezpieczony do ewentualnych dalszych badań.

Ciała zmarłych mężczyzn zostały zabezpieczone do sekcji zwłok, która zostanie przeprowadzona we wtorek.