Przebywający w polskim więzieniu Serhij S. nie wyjdzie na wolność przed odbyciem zasądzonej kary - zdecydował wrocławski sąd penitencjarny. Ukrainiec został skazany na 3 lata za przygotowanie dywersji na terenie Polski. Działał na zlecenie rosyjskich służb. Decyzja sądu oznacza, że wniosek złożony przez osadzonego o przedterminowe zwolnienie został odrzucony. Orzeczenie jest nieprawomocne - skazany może odwołać się do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.

REKLAMA

Wrocławski sąd penitencjarny rozpatrywał wniosek o przedterminowe zwolnienie Serhija S. z więzienia po odbyciu połowy zasądzonego wyroku. W lutym 2025 r. Sierhij S. został skazany przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu na osiem lat więzienia za przygotowywanie w Polsce dywersji na zlecenie służb rosyjskich.

Ukrainiec miał przeprowadzić akty dywersji w Polsce. Na zlecenie Rosjan

Sprawa sięga początku ubiegłego roku. W styczniu 2024 roku Ukrainiec miał przyjąć zlecenie na podpalenie różnych obiektów we Wrocławiu. Sąd skazał wówczas S. również za działalność w zorganizowanej grupie przestępczej. W lipcu tego roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu obniżył karę oskarżonemu do trzech lat więzienia, uniewinniając go z zarzutu działalności w zorganizowanej grupie przestępczej.

51-letni obywatel Ukrainy został zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Biura Wewnętrznego w styczniu 2024 r. W śledztwie prowadzonym przez Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej we Wrocławiu do tej pory postawiono zarzuty kilku osobom. Sierhij S. został oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która zajmowała się przygotowywaniem i organizacją aktów dywersyjnych. Mężczyźnie postawiono też zarzuty dotyczące przygotowywania podpaleń różnych obiektów we Wrocławiu.

Sierhij S. nie przyznał się do winy

W śledztwie i na procesie S. nie przyznał się do winy, a sąd odczytał jego wyjaśnienia składane w śledztwie. Wynikało z nich, że na początku wojny oskarżony wyjechał z Ukrainy i przebywał w Niemczech.

Podejrzany przyznał, że w sprawie objętej aktem oskarżenia motywem jego działań była finansowa korzyść, dlatego poprzez komunikator internetowy przyjął zlecenie na podłożenie ognia pod budynki fabryczne lub markety budowlane we Wrocławiu. Zapewniał jednocześnie, że "nie miał zamiaru ich faktycznie dokonać, a chciał oszukać zleceniodawcę, który miał najpierw przelać na kartę 2 tys. dolarów zaliczki".

Tak nawiązał kontakt z Moskwą

S. twierdził, że zleceniodawca z komunikatora o imieniu Aleksiej najpierw proponował mu pracę, dlatego nawiązali kontakt.

Na pytanie sądu, dlaczego przebywając we Wrocławiu, pięć dni fotografował podwórka za marketami budowlanymi, odpowiedział, że prosił go o to zleceniodawca podpalenia. Twierdził, że film z instruktażem pirotechnicznym znaleziony na jego telefonie ściągnięty został bez jego wiedzy. Tłumaczył, że stało się to na skutek korzystania z komunikatora Telegram.