Przed poznańskim sądem dobiega końca proces byłych ochroniarzy firmy Elektromis oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. W połowie maja zaplanowano przesłuchanie ostatniego świadka.

Proces Mirosława R., ps. Ryba, i Dariusza L., ps. Lala, oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary toczy się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu od stycznia 2019 roku.

Kim są oskarżeni?

Według ustaleń prokuratury, we wrześniu 1992 roku, oskarżeni, podając się za funkcjonariuszy policji, podstępnie doprowadzili do wejścia Ziętary do samochodu przypominającego radiowóz policyjny. Następnie przekazali go osobom, które dokonały jego zabójstwa i ukryli szczątki zwłok Ziętary. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Ponad 60-letni obecnie Mirosław R. i ponad 50-letni Dariusz L., byli w pierwszej połowie lat 90. pracownikami poznańskiego holdingu Elektromis, którego działalnością interesował się Ziętara. W toku postępowania śledczy ustalili, że oskarżeni działali wspólnie z inną, nieżyjącą już osobą.

Już wkrótce mowy końcowe

Podczas poniedziałkowej rozprawy sąd poinformował, że na kolejnej rozprawie - którą wyznaczono w połowie maja - zeznania ma złożyć ostatni ze świadków.

Sąd zapowiedział również, że wówczas wyjaśnienia uzupełniające będą mogli złożyć oskarżeni - o takim zamiarze informował już wcześniej Mirosław R., ps. Ryba - drugi z oskarżonych Dariusz L., ps. Lala nie uczestniczy w rozprawach.

Po przesłuchaniu ostatniego świadka, a także po złożeniu wyjaśnień uzupełniających przez oskarżonych sąd planuje zakończyć przewód. Jeżeli wszystkie czynności uda się przeprowadzić zgodnie z planem, wówczas strony wygłoszą także mowy końcowe.

Oskarżonym grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.

"Jak ktoś wejdzie mu w drogę..."

W trakcie poniedziałkowej rozprawy zeznania przed sądem składał m.in. świadek incognito. Jak podkreślił przed sądem, wiedzę o Ziętarze pozyskałem od Aleksandra Gawronika, około 2003-2004 roku.

Cytat

Po tym, jak Gawronik zorientował się, że jestem z Poznania, zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Jednym z nich była pozycja Gawronika w Poznaniu, jako osoby "wszystkomogącej". Wielokrotnie stwierdzał, że bez jego wiedzy i zgody żadne większe interesy w Poznaniu odbyć się nie mogą
- mówił.

Z Gawronikiem bardzo często rozmawialiśmy i padło kiedyś stwierdzenie, że jak ktoś mu wejdzie w drogę, to bardzo szybko i zdecydowanie rozwiązuje tego typu problemy. I wtedy padło właśnie nazwisko tego dziennikarza, którego ja błędnie odczytałem na początku jako dziennikarza motoryzacyjnego. Byłem zaskoczony tym, co ten dziennikarz motoryzacyjny mógł zawinić. Dopytałem i wtedy padło nazwisko tego poznańskiego dziennikarz - Ziętary - dodał.

Dziennikarz "wtykał nos w nieswoje sprawy"

Podkreślił również, że kontekst tej rozmowy był taki, że mówiąc kolokwialnie, ten dziennikarz tak podpadł Gawronikowi, że za karę zniknął. Na pewno kilka razy Gawronik mi mówił na ten temat. Ten dziennikarz podpadł mu, ze "pisał bzdury", to był osąd Gawronika, że "wtykał nos w nieswoje sprawy". Można wywnioskować, że to chodzi o te "czarniejsze" interesy Gawronika. Nie pamiętam dokładnie słów Gawronika, ale z tego, co mówił wywnioskowałem, że zlecił porwanie tego pana. Z tego, co mi się utrwaliło w pamięci, to porwania miał dokonać m.in. Mirosław R., może padło jeszcze inne nazwisko czy przezwisko, ale po tylu latach nie chciałbym przekłamać. Nazwisko R. padło z ust Gawronika, bo myśmy się wymieniali informacjami o osobach, które znaliśmy.

Świadek dodał, że z rozmów z Gawronikiem wynikało, że Mirosław R. był zaufanym człowiekiem szefa Elektromisu, że szef cenił R. i z tej racji także Gawronik uważał go za osobę zaufaną. Wiem, że z racji swojej współpracy z Elektromisem, R. dorobił się domu. Nie pamiętam, czy miał dostać pomoc w budowie, czy w zakupie - wskazał.

Świadek zeznał także, że - według jego wiedzy - Mirosław R. miał związek ze śmiercią Romana K., ps. Kapela.

Po przesłuchaniu świadka incognito oskarżony Mirosław R. wygłosił oświadczenie, w którym zaznaczył, że jeżeli chodzi o zeznania świadka incognito, wszystko, co mówi jest ewidentną nieprawdą. Domyślam się, kto to może być, to były policjant, zakała policji, zwykły kryminalista. Nigdy nie rozmawiałem z Gawronikiem, nie znałem Gawronika i nie znam go do dzisiaj osobiście - powiedział.

"Ja mam takie materiały, że sobie nie wyobrażasz"

Zeznania składała w poniedziałek także wdowa po zmarłym w 2010 roku znanym poznańskim dziennikarzu o ps. Żuk. Kobieta w swoich zeznaniach podkreśliła, że Ziętara - podobnie, jak inni młodzi i początkujący dziennikarze - radzili się jej męża w wielu tematach zawodowych.

Cytat

Mój mąż, jeśli były jakieś sprawy bardzo niebezpieczne, nie wiem, jakie, to mój mąż ostrzegał, także Jarka ostrzegał, żeby był bardzo ostrożny, bo niektórzy panowie są niebezpieczni. Nie wiem, przed kim konkretnie mąż ostrzegał Ziętarę i jakie to były niebezpieczne sprawy, ale on nazywał tych panów "białymi rękawiczkami"
- wskazała.

W poprzednich zeznaniach przytoczonych w poniedziałek przez sąd kobieta zaznaczyła, że tego dnia, kiedy Jarek zginął spotkał się z mężem rano w redakcji w drzwiach. Mąż szedł na policję albo do prokuratury po materiały do pisania, a Jarek wchodził do redakcji. Mąż dokładnie to opowiedział. Jarek chwycił męża za ramię i powiedział: "Żuk", ja mam takie materiały, że sobie nie wyobrażasz. Ponieważ mąż wrócił wcześniej, pytał w redakcji gdzie jest Ziętara. Opowiedzieli mu, że poszedł do domu.

Mąż był bardzo zdziwiony, że Ziętara na niego nie czekał, bo byli umówieni, ale Ziętara już nie przyszedł. Mąż wrócił do domu bardzo zdenerwowany i opowiedział mi to wszystko. Mówiłam mu, że ma się nie denerwować, bo pojedzie jutro rano do redakcji i wszystkiego się dowie. Niestety Ziętara już nigdy się tam nie pojawił - zaznaczyła kobieta.

"Mój mąż byłby następny"

Dodała, że mąż miał szczęście, że nie spotkał się wtedy z Ziętarą, bo przecież jak oni go tam męczyli, to on by zeznał, kto jeszcze o tym wszystkim wie i mój mąż byłby następny.

Chciałam jeszcze dodał, że ci dwaj panowie, którzy jeszcze żyją, (a którzy mieli mieć związek ze śmiercią Ziętary), niech się bardzo boją, bo życie nie lubi luki, a przysłowia są mądrością narodu, i obojętnie czy Żyd, czy katolik, czy inny muzułmanin - Bóg jest nierychliwy, ale sprawiedliwy - zaznaczyła.

Były senator uniewinniony

24 lutego przed poznańskim sądem okręgowym zakończył się drugi z procesów dotyczących sprawy Ziętary. Proces byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na publikację pełnego nazwiska) toczył się przed poznańskim Sądem Okręgowym od stycznia 2016 roku.

W akcie oskarżenia Gawronikowi zarzucono, iż chcąc, aby inne osoby dokonały porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa Jarosława Ziętary, w związku z jego zawodowym zainteresowaniem i planowanymi publikacjami dotyczącymi tzw. szarej strefy gospodarczej, nakłaniał do tego ustalonych pracowników ochrony firmy Elektromis, w szczególności w ten sposób, że podczas prowadzonej z nimi rozmowy, dotyczącej wpływu na postawę Jarosława Ziętary, stwierdził: on ma być skutecznie zlikwidowany. Były senator nie przyznawał się do winy.

24 lutego Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił Gawronika od zarzutu podżegania do zabójstwa Ziętary. Sędzia Joanna Rucińska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że prokurator nie wykazał, aby oskarżony był sprawcą zarzucanego mu czynu, czego skutkiem musiało być wydanie wyroku uniewinniającego Aleksandra Gawronik.

Wyrok nie jest prawomocny, prokuratura zapowiedziała apelację.