Barack Obama nie zamierza więcej przekonywać Hosniego Mubaraka, że ten powinien ustąpić. Biały Dom podkreśla, że do Egiptu dotarło jasne stanowisko Waszyngtonu w sprawie tego, jak powinna wyglądać droga do demokratycznych zmian w tym kraju.

Komentatorzy podkreślają, że Obama krytykowany za to, że w pierwszych dniach protestów nie bardzo wiedział jak postąpić i nie potrafił pokazać, że jest światowym przywódcą, teraz próbuje naprawić błędy. Eksperci zapraszani do amerykańskich telewizji uważają, że prezydent USA, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nowa władza może nie być aż tak przychylna Stanom Zjednoczonym, nie chce z jednej strony narażać się Hosniemu Mubarakowi czy też ewentualnym następcom wywodzącym się właśnie z jego otoczenia. Ale z drugiej ulica skanduje antyamerykańskie hasła i Obama nie mógł nie wskazać, że Mubarak powinien jak najszybciej przekazać władzę.

Nawet w Stanach Zjednoczonych w ostatnich dniach protestowali Egipcjanie mieszkający za oceanem, którzy wzywają administrację USA do zaprzestania wspierania reżimu Hosniego Mubaraka. Dziś Hillary Clinton powtórzyła za to słowa Obamy z przed kilku dni, że "Status quo w Egipcie i innych miejscach regionu" jest po prostu nie do utrzymania.