Biuro wykonawcze rządzącej Egiptem Partii Narodowo-Demokratycznej podaje się do dymisji, ale jej przewodniczący Hosni Mubarak pozostaje na stanowisku. Kiedy informacja o istotnych zmianach w partii obiegła świat, prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama zdążył już nawet pochwalić decyzję Mubaraka, bo egipskie media podały, że zrezygnował także przewodniczący.

Zobacz również:

W Waszyngtonie zostało to odebrane jako kolejna próba sił z protestującymi lub też sondowanie, co wystarczy zrobić, by ucichły protesty. Bardzo podobny ruch Mubaraka miał bowiem miejsce, gdy ten zdymisjonował cały rząd, powołał wiceprezydenta, ale sam pozostał na stanowisku. W sobotę miała miejsce niemal identyczna sytuacja. Odchodzi biuro wykonawcze Partii Narodowo-Demokratycznej, a on sam zostaje.

Obama zapowiedział, że już nie będzie więcej przekonywał Hosniego Mubaraka, że ten powinien ustąpić. Amerykański prezydent chce pokazać, że w tej sprawie powiedział już, co miał do powiedzenia. Rozmawiał z Mubarakiem przez telefon. Teraz wypowiadają się jego ludzie. Hillary Clinton powtórzyła jego słowa, że "Status quo w Egipcie i innych miejscach regionu" jest po prostu nie do utrzymania i musi dojść do zmian.

Specjalny wysłannik Obamy do Egiptu powiedział uczestnikom Monachijskiej Konferencji o Bezpieczeństwie, że Hosni Mubarak powinien przez jakiś czas pozostać prezydentem Egiptu. W czasie wideokonferencji przekonywał, że aby mogło dojść do pokojowego przejęcia władzy, potrzeba zmian w konstytucji. I do tego potrzebny jest urzędujący prezydent. Gdyby ten nagle zrezygnował, władzę przejąłby przewodniczący parlamentu do czasu wyborów. Ale na to zapewne nie zgodzą się demonstrujący.

Nie jest też tajemnicą, że amerykańska administracja doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nowa władza może nie być aż tak przychylna Stanom Zjednoczonym jak ta obecna.

Zdymisjonowany został 77-letni sekretarz generalny NDP, Safwat el-Szerif, który od lat 60. jest związany z egipskim establishmentem i uważany jest za jeden z filarów starej gwardii. Na stanowisku zastąpił go Hossam Badrawi, członek liberalnego skrzydła NDP. Szerif, oraz inni odchodzący członkowie kilkuosobowego biura wykonawczego, należeli do najbardziej wpływowych i najmniej popularnych osobistości reżimu.

Rezygnację złożył także syn prezydenta, Gamal Mubarak, który był członkiem biura wykonawczego oraz szefem komitetu ds. politycznych. Zgodnie z konstytucją, Gamal, nie będąc członkiem kierownictwa, nie będzie mógł kandydować w wyborach prezydenckich.