Od początku rosyjskiej inwazji brytyjskie ministerstwo obrony wydaje codzienną analizę sytuacji w Ukrainie. Oparta ona jest o najnowsze doniesienia wywiadowcze.

Od początku rosyjskiej inwazji brytyjskie ministerstwo obrony wydaje codzienną analizę sytuacji w Ukrainie. Oparta ona jest o najnowsze doniesienia wywiadowcze.
Ukraiński chłopiec w samochodzie na drodze w okolicy Kijowa /ATEF SAFADI /PAP/EPA

Po krwawym wycofaniu się spod Kijowa, rosyjskie wojska skupiają się na działaniach w rejonie Donbasu. Zostały tam skierowane od północy i z południa z zamiarem okrążenia sił ukraińskich. Tam też zaczęli napływać najemnicy z prywatnej armii Putina - Grupy Wagnera - wycofywani z Syrii i państw afrykańskich. Mowa na razie o tysiącu żołnierzy. Ich włączenie do walki jest kolejnym dowodem fiaska pierwotnych planów Moskwy. Zostały one przez rosyjskich strategów porzucone. Dowodzi także tego fakt, że w drodze do Ukrainy są rosyjskie wojska wycofywane z okupowanych trenów Gruzji. Tego Moskwa nie zakładała, ale zmusiły ją do tego straty poniesione w walkach.

Analiza ministerstwa zwraca uwagę na to, że mimo trwającego od kilku tygodni oblężenia Mariupola, ukraińscy obrońcy wciąż kontrolują centrum miasta. W raporcie mowa także o dodatkowych funduszach z brytyjskiego ministerstwa sprawiedliwości, które po części sfinansuje śledztwo w sprawie zbrodni wojennych popełnionych przez agresora. 

"Putin jest gorszy od islamskich terrorystów z tzw. ISIS"

Pierwsze strony brytyjskich gazet odzwierciadlają reakcję na ludobójstwo, jakiego dopuścili się rosyjscy żołnierze pod Kijowem. Nagłówkiem "Ludobójstwo" wita czytelników dziennik "The Daily Mirror". Gazeta "The Daily Mail" nazywa rosyjskiego prezydenta Władimira Putina plamą na człowieczeństwie, a "Metro" twierdzi, że Putin jest gorszy od islamskich terrorystów z tzw. ISIS.

Wielka Brytania jest krajem, który od początku wojny przekazuje broń Ukraińcom. Wcześniej brytyjscy żołnierze wyszkolili ponad 22 tys. ukraińskich kolegów. Zachód ma obowiązek dać Ukrainie taką broń, jakiej potrzebuje - to słowa premiera Borisa Johnsona. Ma on na myśli także czołgi.

Londyn uważa, że Ukraina musi tę wojnę wygrać. Zrobi wszystko, by pomóc jej stłamsić wojenną machinę Putina. Jednocześnie, jak zaznaczają brytyjscy obserwatorzy, władze Ukrainy powinny być ostrożne i nie podpisywać zbyt wcześnie porozumienia pokojowego z Rosją.

Po masakrze w Buczy konflikt wszedł w fazę wyjątkowego barbarzyństwa. W takiej sytuacji agresor przestaje być partnerem do rozmów, a staje się oskarżonym na ławie trybunału w Hadze.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski docenia wysiłki Borisa Johnsona - nazywa go w swoich wypowiedziach najlepszym partnerem. Obaj przywódcy regularnie rozmawiają ze sobą przez telefon.

Dotychczas Wielka Brytania przekazała nieodpłatnie Ukrainie 6 tys. pocisków, 4 tys. wyrzutni przeciwczołgowych i przeciwlotniczych. Teraz mowa o rakietach zatapiających okręty, które mogą ostrzeliwać Odessę. Na tym nie kończy się brytyjska pomoc.

Jak donosi dziennik "The Guardian", brytyjskie używane samochody trafiają na pierwszą linię frontu. To dzięki funduszowi założonemu przez słynnego ukraińskiego aktora Serhija Prytułę. Importowane z Wysp używane auta są tańsze niż w Europie. Wożą obrońców Ukrainy na brytyjskich numerach rejestracyjnych, z kierownicą po prawej stronie. Ale w czasie wojny nie ma to najmniejszego znaczenia.

Opracowanie: