Puste sklepowe półki, niedziałające karty płatnicze, exodus zachodnich firm i inwestorów z Rosji. To pokłosie niczym niesprowokowanej wojny, którą Rosja 2 tygodnie temu wypowiedziała Ukrainie. Na kraj prowadzony przez Putina zachodni świat nakłada sankcje. "Putin sam doprowadza do tego, że gospodarka będzie się kurczyć" - mówi Piotr Arak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. A co wojna w Ukrainie oznacza dla polskiej ekonomii?

Krzysztof Urbaniak, Radio RMF24: Czy my właśnie obserwujemy degradację rosyjskiej gospodarki?

Piotr Arak, Polski Instytut Ekonomiczny: Krok po kroku, sam Putin doprowadza do tego, że gospodarka rosyjska będzie się "zwijać". Prognozy gospodarcze mówią o tym, że skurczy się ona o 15-20 procent. Wszystko przez inwazję na Ukrainę i zachodnie sankcje. Dzisiaj jest to o tyle śmieszne, że sam Putin nakłada teraz sankcje na świat zachodu i mówi, że nie będzie eksportować produktów wysokiej technologii, których tak czy siak... nie eksportuje. Wiele mechanizmów mu nie zostało, a i tak my mu grozimy odcięciem się od rosyjskiego gazu i ropy.

Jak wiemy, wojna toczy się też w internecie. To prawdziwa wojna na dezinformację. Coraz częściej mówi się, że Rosja ma odciąć się od globalnej sieci i uruchomić - opracowywany od lat - swój RuNet. Jakie gospodarcze skutki miałoby odcięcie się Rosji od internetu?

Gdyby Rosja fizycznie odcięła się od internetu, czyli przestałaby z niego korzystać, jej gospodarka mogłaby się potencjalnie skurczyć nawet o 10 procent. Wtedy by już kompletnie przestała korzystać z wymiany usługowej, handlowej, sektora IT, który w Rosji się jednak rozwijał. Dowody pokazują, że część specjalistów IT pracujących w takich firmach jak Oracle czy Microsoft - obecne w Rosji - będą decydować się na emigrację. Nawet ten kapitał ludzki, który Rosja stworzyła sobie przez ostatnich 30 lat może się skończyć. Te osoby mogą nie mieć pracy.

Zapytam też o polską gospodarkę. Z Ukrainy importujemy np. zboża. Czy my, Polacy, jesteśmy zagrożeni pod względem żywnościowym? Bo to, że będzie, a właściwie jest drogo, to już wiemy...

Tak. Ja tu niestety nie będę nikogo uspokajał. W sytuacji, gdy mamy wojnę za naszą wschodnią granicą, mamy uchodźców, którzy do nas dołączają i oni też przede wszystkim nie są "czymś", co były w stanie zaprognozować firmy dostarczające produkty na polski rynek. Może to powodować, że będziemy mieli chwilowe braki dostaw niektórych produktów, bo firmy się na to zwyczajnie nie przygotowały.

A przypomnę, że mamy już niemal 1,5 mln uchodźców...

Tak, a zakładając, że duża część wyjeżdża na Zachód kupując u nas produkty, jedząc... to ten pierwszy kwartał będzie rekordowy jeśli chodzi o konsumpcję. To będzie powodowało, że ceny poszczególnych produktów spożywczych będą wyższe. My aż tak wielu produktów spożywczych z Ukrainy czy z Rosji nie importujemy. Ukraina jest przede wszystkim eksporterem zboża i kukurydzy na Bliski Wschód. Już dzisiaj rząd Egiptu ogłosił wprowadzenie braku możliwości eksportu pszenicy oraz innych zbóż z terenu Egiptu, dlatego, że kraj miałby problem z aprowizacją żywnościową (Egipt do tej pory importował większość zbóż z Ukrainy - przyp. RMF). Musi teraz znaleźć inne rejony, które mogłyby dostarczyć produkty żywnościowe. W okresie prowadzenie wojny pola ukraińskie najprawdopodobniej nie będą obsadzone, a osoby, które uprawiały te pola zapewne są w armii. Dlatego tych dostaw nie będzie i będziemy mieli problem z podażą pszenicy na globalnym rynku, co doprowadza do tego, że ich ceny są rekordowe. Niekoniecznie w Polsce będziemy mieli problem z dostępnością zbóż, ale ceny będą wyższe i zwyczajnie chleb będzie droższy...