Od stycznia możliwy jest paraliż na polskich torach. Przyczyną mogą stać się certyfikaty bezpieczeństwa, które do końca roku muszą uzyskać wszyscy kolejowi przewoźnicy oraz zarządca torów, czyli PKP PLK. Mimo że dokumenty potrzebne do uzyskania zezwoleń złożyli w czerwcu, Urząd Transportu Kolejowego wciąż ich nie wydał.

Nie ma szans, by wszyscy dostali certyfikaty na czas. Część małych przewoźników na pewno nie wjedzie więc na tory. UTK zapewnia natomiast, że przynajmniej ci najwięksi, czyli Intercity, Przewozy Regionalne czy Koleje Mazowieckie dostaną swoje certyfikaty, choć na razie stuprocentowej pewności nie ma. Na razie w każdym z wniosków są braki - trzeba je uzupełnić i urzędnicy nie mogą się doczekać dodatkowych dokumentów.

Poza tym wszyscy przewoźnicy mieli 3 lata na złożenie wniosków, a zrobili to w ostatniej chwili - w czerwcu. Później okazało się, że dokumenty są niekompletne, a dodatkowym problemem jest brak pracowników u nadzorcy, czyli UTK, co przedłuża procedurę.

O tym, czy pociągi będą mogły jeździć od stycznia, dowiemy się pewnie w połowie grudnia. A wszystko przez to, że urzędnicy PKP i Przewozów Regionalnych zostawili sobie załatwienie tej ważnej sprawy na ostatnią chwilę.