Resort zdrowia podał aktualne dane o zakażeniach koronawirusem w Polsce. Odnotowano 548 nowych zakażeń. Zmarło 10 kolejnych osób.

Ministerstwo Zdrowia poinformowało o wykryciu 548 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. 

Najwięcej - aż 191 nowych zakażeń - odnotowano w województwie śląskim. Na kolejnych miejscach są województwa: małopolskie (76), wielkopolskie (72), mazowieckie (71), pomorskie (24), podkarpackie (23), dolnośląskie (16), opolskie (16), łódzkie (13), kujawsko-pomorskie (9), lubuskie (9), podlaskie (9), lubelskie (7), warmińsko-mazurskie (5), zachodniopomorskie (5) i świętokrzyskie (2). 

Resort poinformował też o 10 nowych pacjentów z COVID-19. Chodzi o pacjentów z Krakowa (84-letni mężczyzna, 82-letnia kobieta, 95-letnia kobieta, 90-letni mężczyzna), Grobli (76-letnia kobieta, 92-letnia kobieta), Kędzierzyna-Koźla (65-letnia kobieta), Poznania (68-letni mężczyzna), Zgierza (70-letnia kobieta) i Tychów (55-letni mężczyzna). Wszystkie te osoby miały choroby współistniejące.

W sumie w Polsce odnotowano 46 894 przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarło 1 731 osób. Wyzdrowiało 34 709 pacjentów zakażonych koronawirusem.

Seria rekordowych wyników

W ostatnich dniach w Polsce odnotowywana była niespotykana do tej pory w naszym kraju liczba nowych zakażeń. W sobotę było ich 658, w piątek - 657, a w czwartek - 615. 

Minister zdrowia Łukasz Szumowski tłumaczył w rozmowie z RMF FM tłumaczył, że ta sytuacja wynika z sześciu ognisk koronawirusa. Mamy trzy kopalnie i trzy zakłady pracy - przyznał. Będziemy mieli wzrost liczby chorych. Wiemy, że on taki będzie. Przez najbliższe dni to będzie 500, 600 zakażonych osób codziennie. Ale to jest ogromna liczba badań. Robimy teraz 35 tysięcy testów dziennie. To efekt między innymi przesiewów w dużych ogniskach - wyjaśniał w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Dobrołowiczem. 

Gdybyśmy przebadali tych sześć ognisk naraz, to mielibyśmy trzy-pięć tysięcy przypadków w ciągu jednej doby - mówił w RMF FM Szumowski. Jakbyśmy dzisiaj mieli 600, jutro 800, pojutrze tysiąc, a za tydzień dwa tysiące czy dwa i pół tysiąca, to byłby powód do dużego niepokoju - ocenił. 

Grzesiowski: Wszyscy boimy się jesieni

Wszyscy się boimy jesieni, bo to, co się wtedy wydarzy, nie będzie eksplozją koronawirusa, ale nałożeniem się dotychczasowej sytuacji epidemicznej na zachorowania na grypę sezonową, na którą corocznie od września do kwietnia w Polsce choruje około 3,5 mln osób - mówił w rozmowie z Onetem dr Paweł Grzesiowski, ekspert z zakresu profilaktyki i terapii zakażeń. W jego ocenie polska służba zdrowia nie jest przygotowana do drugiej fazy epidemii. Po pierwsze, można jednocześnie chorować na grypę i COVID-19 i rokowanie wówczas jest dużo gorsze. Po drugie, nie jesteśmy w stanie odróżnić od siebie objawów tych dwóch chorób. A więc każdy gorączkujący czy kaszlący człowiek, który przyjdzie do lekarza, będzie potencjalnie chory na koronawirusa - tłumaczył ekspert.

W obecnej sytuacji należałoby robić gorączkującemu pacjentowi dwa testy: jeden w kierunku grypy, drugi w kierunku koronawirusa. Ale na to jesteśmy kompletnie nieprzygotowani. Bo w Polsce jest tylko kilka laboratoriów, które robią badania genetyczne w kierunku grypy. Więc pozostają nam tzw. testy szybkie, ale po pierwsze trzeba je robić, po drugie one nie są stuprocentowo wiarygodne, po trzecie - pacjent musi za nie dodatkowo zapłacić - zauważył dr Grzesiowski w rozmowie z Onetem.