Wciąż mam nadzieję, że działania KE pomogą ostatecznie zapewnić, że rządy prawa w Polsce nie będą zagrożone. Wierzę, że proces zmierzający w tym kierunku musi być kontynuowany - powiedział PAP wiceszef KE Frans Timmermans.

Timmermans zapytany o przyszłość prowadzonego wobec Polski postępowania z art. 7 unijnego traktatu i sens jego kontynuowania, przekonywał, że historyczna decyzja o wszczęciu tej procedury pozwoliła na "skuteczne skupienie uwagi Rady i państw członkowskich na tym, co jako Komisja postrzegamy jako poważny problem z praworządnością w Polsce".

Jak zaznaczył, postępowanie to jest "częścią szerszego procesu, w który - ze względu na procedury naruszenia prawa UE - zaangażowany jest także Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu".

Wciąż mam nadzieję, że proces ten doprowadzi ostatecznie do zmian, które zapewnią, że nie będzie już strukturalnych zagrożeń dla praworządności w Polsce. To długi i trudny proces, ale nadal wierzę, że ma on zalety i że konieczne jest jego kontynuowanie - dodał komisarz.

Timmermans odniósł się też dla PAP do ogłoszonej w zeszłą środę decyzji KE o wszczęciu wobec Polski nowego postępowania o naruszenie prawa unijnego dot. "nowego systemu środków dyscyplinarnych wobec sędziów", zawartego w ustawie o Sądzie Najwyższym z grudnia 2017 roku. Urzędnik podkreślił, że ma "ogromną nadzieję" na dialog w tej sprawie z przedstawicielami polskiego rządu.

Dla mnie jest czymś bardzo ważnym, żeby sędziowie w całej UE mogli wykonywać swoją pracę bez zahamowań związanych z obawami przed sankcjami dyscyplinarnymi, jeśli powiedzą coś, co nie spodoba się rządowi. Taka sytuacja jest w rażącej sprzeczności z zasadą niezależności sądownictwa - mówił wiceprzewodniczący KE, uzasadniając uruchomienie procedury.

Zaznaczył jednocześnie, że "wbrew niektórym sugestiom" decyzja Komisji nie ma żadnego związku pomiędzy wszczęciem procedury a majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Skierowaliśmy do polskiego rządu nasze formalne zawiadomienie o uruchomieniu postępowania i teraz ma on dwa miesiące na odpowiedź. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że zapewne otrzymamy ją tuż przed albo wręcz ostatniego dnia przed jego upłynięciem. (...) Wszystko to będzie się więc działo już po eurowyborach - wskazał komisarz.

Podkreślił on też w rozmowie z PAP, że unijny projekt, który zakłada ograniczenie dostępu do funduszy z przyszłego budżetu europejskiego dla państw, które naruszają zasady praworządności, zapewnia zarazem, że nie mogą na tym ucierpieć "ostateczni beneficjenci unijnych programów".

Jak wyjaśnił, rządy krajowe, które nie otrzymają funduszy z UE, będą wciąż zobowiązane do wypłacania beneficjentom należnych im środków. Rządy te będą więc musiały gdzie indziej szukać finansowania tych wypłat - dodał Timmermans.

Według źródeł unijnych decyzję polityczną o dalszych losach koncepcji związania dostępu do funduszy unijnych z wieloletniego budżetu na lata 2021-2027 od stanu praworządności w krajach członkowskich podjąć mają na czerwcowym szczycie szefowie państw i rządów UE.