Plan finansowy Narodowego Funduszu Zdrowia na przyszły rok będzie podpisany najwcześniej pojutrze. Dopiero dziś dokument trafi na biurka ministrów zdrowia i finansów. Mimo, że w zeszły czwartek Ewa Kopacz deklarowała, że plan będzie zaakceptowany w ciągu 48 godzin. Minęło prawie 100 godzin... i nic.

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Najbardziej kontrowersyjna zmiana dotyczy podziału środków przez wojewódzkie oddziały NFZ na poszczególne rodzaje świadczeń. Z moich informacji wynika, że najwięcej problemów ma z tym Podkarpacie.

Wiadomo też, że minister zdrowia nie była do końca zadowolona z proponowanego przez płatnika planu: Wezwałam pana prezesa Narodowego Funduszu do korekty planu finansowego - mówiła w zeszłym tygodniu Kopacz.

Nad korektą pracowano do późnej nocy z piątku na sobotę. Plan nie trafił do resortów w weekend z powodu jak usłyszałam - obrotu papierami. Czyli - w wolnym tłumaczeniu - przeszkód biurokratycznych. Ostatecznie zdecydowano, że z rezerw NFZu na lecznictwo szpitalne pójdzie dodatkowych 516 milionów złotych, kolejne 450 milionów z oszczędności, które - podobno - gwarantuje ustawa refundacyjna.

To jeszcze nie koniec batalii, bo teraz plan musi zaakceptować resort finansów. Plan, który przypomnę, znamy od 15 lipca. Wszystko - jak zwykle - zostawiono na ostatnią chwilę.