Przy każdych rekolekcjach wracał do tego samego motywu, jeszcze raz potwierdzał swoje zawierzenie, swoją wdzięczność - mówi o papieskim testamencie Stefan Wilkanowicz ze „Znaku”. To takie stopniowe przygotowywanie się do przejścia.

Mira Skórka: Znamy już testament Ojca Świętego. Bardzo przejmujące, bardzo osobiste teksty. Wyłania się obraz bardzo skromnego papieża i chyba od początku pogodzonego ze śmiercią? Pierwsze zapisy są z 1979 r.

Stefan Wilkanowicz: Myślę, że przede wszystkim tu rzuca się w oczy jego pełne zawierzenie Bogu i Matce Boskiej. Pełne oddanie. Nic własnego. Nic. Wszystko jest w rękach Boga. Wszystko jest dla Boga. Tutaj są bardzo piękne teksty, np.:„ (...) znajduję się całkowicie w Bożych Rękach - i pozostaję nadal do dyspozycji mojego Pana, powierzając się Mu w Jego Niepokalanej Matce (...)” A potem jak gdyby rozwinięcie tego: „(...) Ufam, że On Sam pozwoli mi rozpoznać, dokąd mam pełnić tę posługę, do której mnie wezwał w dniu 16 października 1978. Proszę Go, ażeby raczył mnie odwołać wówczas, kiedy Sam zechce. (...)” I to można zrozumieć dwojako. Raz, że może Bóg mu dać znać, że powinien sam zakończyć tę posługę, a może po prostu zesłać na niego przejście, śmierć. Tu jest otwarcie na wszelkie możliwości.

Mira Skórka: Czyli pełne pogodzenie i pełne oddanie się?

Stefan Wilkanowicz: Pełne pogodzenie, pełne oddanie. Gotowość, że jeżeli otrzyma znak, aby się wycofać – natychmiast to zrobi, albo znak, żeby trwać, będzie trwał do końca.

Mira Skórka: Tu są też zapiski z czasu po zamachu i nic się nie zmieniło.

Stefan Wilkanowicz: Nic się nie zmieniło. Wszystko jest mniej więcej w tym samym duchu. Poza tym co mnie jeszcze tutaj tak szczególnie uderza, to wdzięczność, te podziękowania jego stałe do wszystkich.

Mira Skórka: Na końcu dziękuje zmarłym rodzicom, ale także dziękuje otaczającym ludziom i dziękuje także Polakom.

Stefan Wilkanowicz: A jeszcze wcześniej pisze tak: „(...) Jakże nie ogarnąć wdzięczną pamięcią wszystkich na świecie Episkopatów, z którymi spotykałem się w rytmie odwiedzin «ad limina Apostolorum »? Jakże nie pamiętać tylu Braci chrześcijan - nie katolików? A rabina Rzymu? i tylu innych przedstawicieli religii pozachrześcijańskich? A ilu przedstawicieli świata kultury, nauki, polityki, środków przekazu? (...)”. Na końcu wszystkim dziękuje.

Mira Skórka: Jest kilka odnośników właśnie do Polaków, zwraca się do rodaków. Mówi o tym, że o miejscu pochówku, pogrzebu zadecyduje Kolegium Kardynalskie i rodacy. Potem precyzuje to, że rodacy nie muszą wypowiadać się, że zadecydować może Kolegium Kardynalskie i Episkopat.

Stefan Wilkanowicz: Kolegium nie musi pytać się rodaków. Jeśli chce, to może. Wszystko jest otwarte. On nie ma żadnych życzeń. On wszystko zostawia innym. Stara się stworzyć taką sytuację, żeby nie było tutaj cienia jakichkolwiek nacisków czy jakichkolwiek jego osobistych życzeń. Wszystko jest w rękach innych. Niech decydują, tak jak uważają, że będzie dobrze.

Mira Skórka: Wspomina także o kard. Stefanie Wyszyńskim. To też jest znamienne?

Stefan Wilkanowicz: To jest znamienne, dlatego że on wyraźnie czuł się dłużnikiem soboru i dłużnikiem kard. Wyszyńskiego. Ja osobiście czuję to tak, że kard. Wyszyński miał specjalną misję wobec Kościoła w Polsce, wobec narodu polskiego, a papież Wojtyła ma specjalną misję, wychodząc z Polski do całego świata. Bardzo wyraźnie to się rzuca w oczy.

Mira Skórka: Wszystkie te teksty z kilku lat – pierwszy z 1979 r., ostatni z roku 2000 – pisane były w marcu, czyli w czasie rekolekcji. Ten czas sprzyjał widocznie rozmyślaniom o końcu, o śmierci?

Stefan Wilkanowicz: Oczywiście i to jest naturalne. To nawet ciekawe jest, że nie napisał ni stąd ni zowąd testamentu, tylko przy każdych rekolekcjach wracał do tego samego motywu i jeszcze raz potwierdzał swoje zawierzenie, i jeszcze raz potwierdzał swoją wdzięczność. Jak gdyby to było takie stopniowe przygotowywanie się do przejścia.

Mira Skórka: Stopniowe pożegnanie ze światem.

Stefan Wilkanowicz: Pożegnanie ze światem.