Pierwsze w tym roku uderzenie zimy to fatalna informacja dla osób w kryzysie bezdomności. Ci, którzy nie chcą skorzystać z oferty schronisk albo noclegowni, wieczorem chowają się przed zimnem w pustostanach, altanach czy na klatkach schodowych. Ważnym punktem dnia jest ciepły posiłek. Pozwala się ogrzać i daje energię, konieczną, żeby przetrwać.

REKLAMA

Najważniejsze - ciepła zupa

Do jadłodajni przy ul. Żytniej w Warszawie, codziennie ustawia się w kolejce około dwustu osób.

Jednego dnia jest zupa i pieczywo, drugiego - drugie danie - mówi naszej reporterce Andrzej Czarnocki, kierownik ośrodka Caritas przy ul. Żytniej. Są tu nie tylko stali bywalcy, ale inne osoby, również obcokrajowcy. Pojawiają się też ludzie ubodzy, ale nie jest to zjawisko masowe- dodaje.

Dziś korzystający z punktu mogą zjeść pożywną zupę z warzywami i mięsem. Siadają przy ławach i chwalą warunki.

Pasuje nam godzina, o której można przyjść, ale tu jest przyjemnie, ciepło, nikomu się nie spieszy - mówi naszej reporterce pan Jan.

A przede wszystkim jest porządek, jest czysto, jest miło, ładnie podane - dodaje pan Łukasz.

Planu na dziś nie mają. Wiadomo, że przede wszystkim będą szukać kolejnego, ciepłego posiłku. Nie wiedzą też, gdzie będą spać.

To różnie, na klatkach, na dworcach, ale z klatek gonią, a na dworcu trzeba mieć, jak to mówimy w naszym języku, miejscówkę. Tak po prostu to się nie znajdzie miejsca - tłumaczą.

Na razie nie jest to dla nich poważne zmartwienie, bo temperatury na niewielkim minusie to dla nich jeszcze dobre warunki. Boją się niższych - minus piętnastu, minus dwudziestu stopni.

Sebastian: Kombinowałem w życiu

Przy ul. Żytniej funkcjonuje też schronisko dla osób w kryzysie bezdomności. Najmłodszym mieszkańcem tego miejsca jest Sebastian, który próbuje wyjść z bezdomności. Do schroniska trafił z ulicy, chce zmienić swoje życie. Co trzeba zrobić, żeby się udało?

Trzeba chcieć. Trzeba patrzeć na swoje najmniejsze błędy. Wstawać wcześnie rano, brać dupę w troki. Zabierać się za obowiązki wokół siebie - tłumaczy w rozmowie z Magdaleną Grajnert.

Sebastian przyznaje, że to trudne.

Z każdym dniem coraz trudniejsze - tłumaczy. To nie jest tak, że jeżeli na początku dajesz radę, to już wiesz, że będzie dobrze. Każdy dzień zaczyna się od początku, jest kolejną walką.

Sebastian jest kelnerem w restauracji na warszawskim Mokotowie. Jak wygląda jego dzień?

Dziś wstałem o siódmej, zrobiłem pięćdziesiąt pompek i poszedłem umyć zęby. Później pojechałem na miasto coś załatwić. Wróciłem, dzisiaj mam wolne - opowiada.

W schronisku ma swoje łóżko w wieloosobowym pokoju. I dobrze pamięta pierwszą noc, którą tu spędził: Nie przespałem pierwszej nocy. Drugiej bodajże też nie, bo nie szło. Nie mówię tutaj o substancjach psychoaktywnych.

Dziś patrzy na kilkadziesiąt osób, ustawiających się w kolejce po zupę. Co myśli?

Że kiedyś też tak stałem. I dobrze, że teraz idę do pracy.

Bezdomny nie znaczy alkoholik

Okres zimowy to nie tylko ciężki czas dla ludzi bez własnego kąta. To też ciężki czas dla pracowników miejskich służb.

To dla nas duże wyzwanie, żeby tak kontrolować miejsca, w których przebywają osoby w kryzysie bezdomności, żeby nie przegapić sytuacji, kiedy ktoś znajdzie się w stanie zagrożenia życia czy zdrowia - mówi nam Grzegorz Staniszewski ze stołecznej straży miejskiej. Dlatego nasze patrole, które rozwożą esencjonalną zupę, pozostają w stałym kontakcie z ulicznym patrolem medycznym, który może przyjechać i sprawdzić czynności zdrowotne takiej osoby - tłumaczy.

Strażnicy w ekstremalnych sytuacjach powiadamiają pogotowie ratunkowe, albo kontaktują się z placówkami świadczącymi pomoc, jak ogrzewalnie czy noclegownie. I niezmiennie apelują do mieszkańców.

Nie przechodźmy obojętnie obok osób w kryzysie bezdomności - mówi Staniszewski. Utarło się, że jeśli ktoś jest bezdomny, to zapewne nadużywa alkoholu i sam jest sobie winien. Tymczasem musimy pamiętać, ze jest wiele osób w kryzysie bezdomności, które znalazły się na tym życiowym zakręcie nie z powodu alkoholu.

"Trochę ciepła dla bezdomnego"

Pod takim hasłem w Warszawie odbywa się kolejna, ósma edycja akcji prowadzonej przez straż miejską i Caritas. Do końca lutego patrole stołecznej straży miejskiej, zaopatrzone w żywność przekazaną przez Caritas Polska, będą docierać do osób w kryzysie bezdomności, przebywających w tzw. miejscach niemieszkalnych. Potrzebujący dostaną nie tylko gorący posiłek, ale też koce, termosy i wełniane skarpety.

Ci ludzie stracili nie tylko dach nad głową, ale także ścieżkę rozwoju życiowego, rodzinę, zawód, pracę, pieniądze i zdrowie na końcu - mówi Janusz Sukiennik, koordynator akcji. Staramy się pomóc im przetrwać te najtrudniejsze tygodnie, miesiące, a zwłaszcza noce, kiedy jest ciemno, wilgotno i przychodzą wszystkie wspomnienia, bo to także psychicznie jest bardzo trudny czas dla nich.

Podczas poprzedniej akcji strażnicy miejscy przekazali osobom bezdomnym na terenie Warszawy ponad 3 tys. litrów pożywnej zupy z pieczywem, 600 par ciepłych skarpet, 400 toreb z upominkami świątecznymi, 200 koców, 35 zimowych kurtek i 30 par butów.