"W piątek spotkam się z Władimirem Putinem, myślę, że to bardzo uprzejme z jego strony, że przyjeżdża do Stanów Zjednoczonych. To nie jest moja wojna, to wojna Joe Bidena. Nie zgadzam się z wieloma rzeczami, które zrobił Wołodymyr Zełenski, ale teraz dojdzie do wymiany terytoriów. Spróbujemy coś odzyskać dla Ukrainy" - zakomunikował Donald Trump w długim monologu skierowanym do dziennikarzy w Biały Domu. "To jest to, co robię - zawieram umowy" - stwierdził prezydent USA, który zaznaczył wyraźnie, że przywódca Ukrainy nie weźmie udziału w szczycie na Alasce.

REKLAMA

Najpierw Donald Trump zakomunikował, że "w piątek jedzie do Rosji", co spowodowało spore zamieszanie, zwłaszcza w mediach rosyjskich, które ogłosiły sensacyjną informację. Okazało się, że niepotrzebnie, bo był to językowy lapsus prezydenta USA. Donald Trump nie jedzie do Rosji, to Władimir Putin pojawi się na Alasce, by rozmawiać o umowie w sprawie Ukrainy. Bez Wołodymyra Zełenskiego, który - zdaniem prezydenta USA - "ma dużo innych ważnych spotkań, a przez 3 lata nie potrafił załatwić tej sprawy".

Ostatecznie spróbuję ich (Putina i Zełenskiego) posadzić w jednym pomieszczeniu i skłonić do zawarcia umowy. Albo tam będę we własnej osobie, albo nie - ogłosił Donald Trump.

Z przemówienia przywódcy Stanów Zjednoczonych wynika, że po krótkim okresie rozczarowania postawą Rosjan, amerykański lider wraca do znanych twierdzeń o "szacunku, jakim darzy go Putin", o tym, że "Ukraina nie ma żadnych szans wygrać wojny" i daje równocześnie do zrozumienia, że do porozumienia w sprawie Ukrainy dojdzie na linii Waszyngton-Moskwa, a pozostali zaangażowani w temat zostaną o efektach "poinformowani". To dotyczy prezydenta Ukrainy, przywódców europejskich i dziennikarzy.

Powiem Putinowi, że powinien skończyć tę wojnę. Wyjścia są dwa: albo dojdzie do szybkiego zawieszenia broni i będę miał dla was dobre wiadomości, albo nie - poinformował Trump. W międzyczasie nazwał byłego przywódcę USA Joe Bidena "prezydentem o niskim IQ" i powołał się na opinię eksperta, który w rozmowie z Trumpem miał stwierdzić, że pytanie o to, czy Kijów może wygrać wojnę, jest "śmiechu warte". To jest to, co robią Rosjanie. Oni walczą, prowadzą ciągłe wojny. Chiny dominują za pomocą handlu, Rosja dominuje przy pomocy wojny. Tacy już są - analizował Trump.

Moim zdaniem to bardzo uprzejme ze strony Władimira Putina, że przyjeżdża do nas, a nie chce spotkać się w Rosji lub na neutralnym gruncie - stwierdził Trump, który poinformował, że wśród omawianych w piątek propozycji pojawi się kwestia "zamiany terytoriów" między Ukrainą i Rosją. Niektóre propozycje będą dobre, inne złe. Tak już jest - powiedział. Na pytanie dziennikarzy, dlaczego to on ma negocjować z Putinem zakończenie konfliktu, bez udziału pozostałych stron, Trump odpowiedział: "To jest to, czym się zajmuję, załatwiam umowy".

Ta wojna nigdy nie powinna była się wydarzyć i nigdy by się nie wydarzyła, gdybym był prezydentem. Jestem tu po to, by poradzić sobie z wojną Bidena - powtórzył znane twierdzenie prezydent USA, dodając, że liczy na powrót do normalnych relacji gospodarczych z Rosją. Rosja ma cenne ziemie, Władimir Putin mógłby skupić się na robieniu interesów, a nie wojnie - ocenił.

Trump ma przedstawiać propozycje Europy. Spotkanie za pięć dwunasta

Tuż przed spotkaniem Trump-Putin na Alasce ma dojść do rozmowy online przywódców europejskich: premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera, prezydenta Francji Emmanuela Macrona i szefa rządu Niemiec Friedricha Merza.

Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Meyer poinformował, że Merz będzie rozmawiał w środę z prezydentem i wiceprezydentem USA w sprawie wojny w Ukrainie, a wcześniej weźmie udział w wideokonferencji przywódców sześciu państw europejskich, w tym Polski, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Finlandii.

Meyer podkreślił, że rząd Niemiec opowiada się za udziałem prezydenta Ukrainy w spotkaniu prezydentów USA i Rosji, co już - jak się dowiedzieliśmy - zostało przez Trumpa wykluczone.

Premier Donald Tusk podkreślił w poniedziałek, że decyzje ws. ewentualnej wymiany terytoriów i innych warunków pokoju muszą zapadać z udziałem Ukrainy.

Władimir Putin ma zostać pierwszym rosyjskim prezydentem, który odwiedzi Alaskę - terytorium, które Moskwa sprzedała Stanom Zjednoczonym w 1867 roku za 7,2 miliona dolarów - jeśli zaplanowany na piątek szczyt z prezydentem USA Donaldem Trumpem dojdzie tam do skutku.

Byłaby to ósma podróż Putina do Stanów Zjednoczonych jako prezydenta. Stanowisko to sprawuje on od końca 1999 roku, z wyjątkiem czteroletniej przerwy w latach 2008-2012, kiedy najwyższy urząd na Kremlu piastował jego bliski sojusznik Dmitrij Miedwiediew.