Po ponad sześćdziesięciu latach od zaginięcia Dennisa Bella, brytyjskiego meteorologa i członka antarktycznej ekspedycji, polski zespół badaczy dokonał przełomowego odkrycia na Wyspie Króla Jerzego. Szczątki zaginionego oraz osobiste przedmioty zostały odnalezione w lodzie i skałach u podnóża Lodowca Ekologicznego, rzucając nowe światło na jedną z najbardziej zagadkowych tragedii polarnej eksploracji XX wieku. O sprawie donosi BBC.

REKLAMA

Przełomowe odkrycie na lodowej pustyni

29 stycznia bieżącego roku polscy naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego oraz Polskiej Akademii Nauk, wspierani przez pracownika technicznego, natrafili na szczątki człowieka na Wyspie Króla Jerzego. Miejsce to, położone u podnóża Lodowca Ekologicznego, od lat skrywało tajemnicę zaginięcia Dennisa Bella, meteorologa pracującego dla brytyjskiej ekspedycji w latach 50. XX wieku. Oprócz kości, które częściowo spoczywały w lodzie, a częściowo wśród skał, badacze odnaleźli także przedmioty codziennego użytku: zegarek, radio, fajkę, fragmenty bambusowych kijków narciarskich, lampę naftową, szklane pojemniki na kosmetyki oraz części wojskowych namiotów.

Ślady życia sprzed lat

Odnalezione artefakty pozwoliły nie tylko na identyfikację zaginionego, ale również na rekonstrukcję jego ostatnich dni. Dennis Bell, znany wśród kolegów jako "Tink", był nie tylko meteorologiem, ale także kucharzem i opiekunem psów husky, które w tamtych czasach wykorzystywano do ciągnięcia sań. Jego codzienna praca polegała na wysyłaniu balonów meteorologicznych i regularnym przekazywaniu raportów do Wielkiej Brytanii. Z relacji współczesnych mu uczestników ekspedycji wynika, że Bell był osobą niezwykle zaangażowaną i oddaną pracy, a także jednym z pierwszych, którzy przyczynili się do stworzenia map niezbadanego wówczas obszaru Wyspy Króla Jerzego.

Tragiczny finał ekspedycji

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się 26 lipca 1959 roku, podczas antarktycznej zimy. Bell wraz z kolegą Jeffem Stokesem wyruszyli na pomiary lodowca. Warunki były ekstremalne - głęboki śnieg i zmęczone psy zaprzęgowe utrudniały poruszanie się. W trakcie kontroli stanu zwierząt Bell, nie mając na nogach nart, niespodziewanie wpadł w szczelinę lodowca. Pomimo natychmiastowej reakcji Stokesa, który próbował wyciągnąć go przy pomocy liny, ta niestety pękła. Ostatnie słowa Bella usłyszane przez towarzysza były dramatycznym świadectwem walki o życie. Po chwili kontakt się urwał, a Bell zniknął w lodowej otchłani.

Jak podkreślają polscy badacze, miejsce odnalezienia szczątków nie było tożsame z miejscem wypadku. Przez ponad sześć dekad lodowiec przesuwał masy lodu, przemieszczając wraz z nimi ciało zaginionego. To właśnie naturalne procesy geologiczne sprawiły, że szczątki Bella "odbyły podróż" przez lodową pustynię, zanim zostały odkryte przez współczesnych naukowców.

Rodzina odzyskuje spokój

Odnalezienie Dennisa Bella po tylu latach było ogromnym przeżyciem dla jego rodziny. Jego brat David, dziś 84-letni, wyznał, że już dawno stracił nadzieję na poznanie prawdy o losie brata. Teraz, dzięki pracy polskich naukowców, rodzina będzie mogła godnie pożegnać zaginionego. To wspaniałe, że mogę go poznać. Został odnaleziony i wrócił już do domu - powiedział wzruszony David Bell.

Odkrycie polskich naukowców nie tylko zamyka jeden z rozdziałów brytyjskiej eksploracji Antarktydy, ale także podkreśla znaczenie międzynarodowej współpracy i determinacji w dążeniu do prawdy. Przypadek Dennisa Bella przypomina o niebezpieczeństwach, z jakimi mierzyli się pionierzy badań polarnych, oraz o tym, jak ważna jest pamięć o tych, którzy poświęcili życie w imię nauki.