Polska wyraża ubolewanie z powodu opóźnień KE w pracach nad wykorzystaniem zamrożonych aktywów Rosji, które powinny zostać przekazane na odbudowę Ukrainy. Chodzi o około 200 miliardów euro zamrożonych w krajach UE - głównie w Belgii.

"Z ubolewaniem muszę powiedzieć, że w tej sprawie nie dzieje się praktyczni nic" - przekazał naszej dziennikarce w Brukseli polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś. KE obiecała, że konkretne propozycje pojawią się przed wakacjami.

Polska oczekuje, że grupa robocza, która zajmuje się tą kwestią podejmie bezzwłocznie pracę nad przygotowaniem konkretnych rozwiązań prawnych. Jak ustaliła dziennikarka RMF FM spotkanie grupy ma się odbyć w środę 13 września.

Rozważane są opcje polegające na pobieraniu odsetek, czy podatku od dochodów generowanych przez rosyjskie aktywa, przy jednoczesnym pozostawieniu nietkniętych samych aktywów. 

Problem polega jednak na osłabieniu woli politycznej do szybkiego działania w tej sprawie. 

Zastrzeżenia co do podstaw prawnych takiej formy konfiskaty rosyjskich aktywów zgłasza Europejski Bank Centralny i kilka unijnych krajów. Chodzi m.in. o obawy, że konfiskata może negatywnie wpłynąć na zaufanie do euro, jako drugiej co do wielkości waluty rezerwowej na świecie. 

"Jasne jest, że Rosja musi zapłacić za odbudowę Ukrainy, ale trzeba to zrobić zgodnie z prawem unijnym i międzynarodowym" - słychać w brukselskich kuluarach. 

Problem polega na tym, że tego typu uwagi słychać już prawie od roku. 

Polska i Kraje Bałtyckie jako pierwsze zgłosiły pomysł przekazania na odbudowę Ukrainy zamrożonych rosyjskich aktywów.  

W związku z wojną w Ukrainie, UE i kraje G7 zamroziły prawie połowę rosyjskich rezerw walutowych o wartości około 300 miliardów euro. 

Około 200 miliardów euro, znajduje się w UE, głównie na rachunkach belgijskiego Euroclear - jednej z największych na świecie izb rozliczeniowych.