Fragmenty pokrywy lodowej Zachodniej Antarktydy spływają coraz szybciej, topnieją i procesu tego prawdopodobnie nie da się już zatrzymać. Takie są wnioski kolejnych dwóch, niezależnych, opublikowanych właśnie prac naukowych na ten temat. Przewidują one, że topnienie lodowców Antarktyki doprowadzi do znacznego podniesienia poziomu oceanów. Naukowcy nie są jednak w stanie ocenić, jak długo to potrwa. Sądzą, że co najmniej kilka stuleci.

W pracy opublikowanej na łamach czasopisma "Science", grupa naukowców pod kierunkiem Iana Joughina z University of Washington w Seattle analizuje wyniki prowadzonych z powietrza badań radarowych, wskazujących jaka część lodu opiera się jeszcze na stałym lądzie, a jaka spłynęła już na wodę i jest poddana większym wpływom ogrzewających się wód oceanu.

Badacze na tej podstawie przewidują, że istotny dla stabilności pokrywy lodowej w Zachodniej Antarktydzie lodowiec Thwaitesa zaniknie w ciągu od 200 do 1000 lat i przyczyni się do podniesienia poziomu oceanów o około 60 centymetrów. Związana z jego losem destabilizacja całej pokrywy lodowej sprawi, że do cieplejszej wody trafi jeszcze więcej lodu. To podniesie poziom mórz o dalsze 3-4 metry.

Dostępne modele nie pozwalają ocenić, kiedy dokładnie proces cofania się lodu przyspieszy. Badacze z Seattle szacują, że może to nastąpić za 200 do... 900 lat. W czasie trwania tego procesu, poziom oceanów może podnosić się co najmniej o 10 centymetrów na sto lat. Zdaniem Joughina, zjawisko może być już nieodwracalne.

Przekroczyliśmy już punkt bez powrotu - twierdzi Eric Rignot z University of California w Irvine, który kierował drugim zespołem badawczym. Naukowcy śledzili w latach 1992 - 2008 zachowanie lodowców Thwaitesa, Pine Island i systemu lodowców Smitha-Kohlera, wszystkich spływających do Morza Amundsena. Z pomocą satelitarnej interferometrii radarowej obserwowano linie zetknięcia lodu ze stałym lądem, które cofają się wskutek podmywania cieplejszą wodą.

W artykule przyjętym do druku w czasopiśmie "Geophysical Research Letters" naukowcy piszą, że w tym czasie linie te cofnęły się o odpowiednio 14, 31 i 35 kilometrów. Ukształtowanie terenu, brak wyraźnych progów, czy gór sprawia, że nie da się tego procesu zatrzymać. Lodowce będą spływać nadal. Zdaniem Rignota zjawisko to nie dotyczy w tym rejonie tylko względnie małego lodowca Haynesa. Nawet jeśli wody oceanu nie miałyby się dalej ocieplać, istoty zjawiska to już nie zmieni.