25 lat temu odszedł ks. Józef Tischner - wybitny duszpasterz, filozof, nauczyciel wolności i solidarności. Człowiek, który potrafił połączyć góralski humor z metafizyką i moralnym niepokojem. "Jego obecność się wręcz zwielokrotniła" - mówi jego brat Kazimierz. Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, potrzeba nam jego myślenia według wartości.

REKLAMA

  • 25 lat temu zmarł ks. Józef Tischner - kapłan, filozof, autor m.in. "Etyki solidarności" i nauczyciel wolności.
  • Łączył głęboką wiarę z góralskim humorem i odwagą zadawania trudnych pytań o człowieka.
  • Dziś jego myślenie według wartości wraca - jako drogowskaz w niespokojnych czasach.

Kapłan, który miał zostać Heglem swoich czasów

"Ty masz być Heglem" - miał powiedzieć do ks. Józefa Tischnera Jan Paweł II podczas jednej z kolacji w Watykanie. Ta anegdota dobrze oddaje skalę duchowej i intelektualnej roli, jaką Tischner odgrywał w polskim życiu publicznym. Po śmierci kardynała Wyszyńskiego naprawdę rozważano jego kandydaturę na prymasa. On sam pozostał jednak wierny filozofii - i ludziom.

Urodził się w 1931 roku w Starym Sączu, święcenia kapłańskie przyjął w 1955. Był uczniem Romana Ingardena, studentem Karola Wojtyły i nauczycielem tysięcy. Jego wtorkowe wykłady na Uniwersytecie Jagiellońskim przyciągały tłumy. "Wolał myślenie niż administrację" - dlatego odrzucił funkcję rektora uczelni.

Kazanie, które przeszło do historii Polski

19 października 1980 roku w katedrze na Wawelu ks. Tischner wygłosił jedno z najważniejszych kazań w powojennej historii Polski. Solidarność nie potrzebuje wroga, aby się rozwijać. Przeżywamy dziś niezwykłe chwile. Ludzie odrzucają maski z twarzy - powiedział. Mówił o godności, sumieniu i odzyskanym człowieczeństwie. Te słowa stały się zaczynem "Etyki solidarności", która do dziś jest fundamentem polskiej filozofii społecznej.

Rok później został kapelanem Związku Podhalan. Góralską kulturę uważał za skarb - nie przez "góralskość", ale przez to, że mówiła prawdę o człowieku. Nie wynosiła górala ponad człowieka - przeciwnie, przez górala pokazywała, czym jest człowieczeństwo - podkreślał.

Z Orderem Orła Białego i humorem do końca

Jesienią 1999 roku, ciężko chory na raka krtani, odebrał Order Orła Białego. Na karteczce napisał: "Dają mi orła, bo wiedzą, że wywinę orła". Inną wręczył prezydenckiej wysłanniczce: "Zdążyliście przed Panem Bogiem". Nie mógł już mówić, ale wciąż żartował - i pisał. Do końca pracował przy komputerze. "Wszystko, co wcześniej napisałem o cierpieniu, jest nieprawdziwe" - przyznał bliskim.

Zmarł 28 czerwca 2000 roku. Miał 69 lat. Spoczywa w Łopusznej, gdzie wcześniej wygłaszał góralskie kazania i pisał "Historię filozofii po góralsku" - bestseller, który z czasem trafił na ekrany.

Nie pomniki, lecz drogi Tischnera

Nie chciał pomników. Jego brat Kazimierz powtarza, że Tischner żyje dziś w "innych, żywych pomnikach" - szkołach, uczniach, książkach, spotkaniach i dyskusjach. Nie idziemy jedną drogą, ale rozmaitymi drogami. Każdy szuka tam, gdzie uważa, że znajdzie. To właśnie znaczy iść drogami Tischnera - mówi dziś prezes Stowarzyszenia Drogami Tischnera.

Ksiądz Józef Tischner uczył, że wolność zaczyna się w sumieniu, a godność człowieka nie zależy od ideologii, tylko od tego, kim naprawdę jest. W czasach hałasu i powierzchowności jego myślenie wraca - jako przewodnik, który nie daje gotowych odpowiedzi, ale pomaga stawiać najważniejsze pytania.

Tischner - człowiek, który świecił nadzieją

To był jeden z najważniejszych mędrców, jakich spotkałem w życiu. Potrafił być światłem w trudnych czasach - mówi aktor Piotr Cyrwus, który pisał pracę magisterską na podstawie tekstu ks. Tischnera. Jak wspomina, spotkanie w bacówce w Łopusznej było dla niego przełomowe - nie tylko duchowo, ale i kulturowo: Na nowo odkryłem dzięki niemu piękno góralszczyzny.

Był filozofem i duszpasterzem. A przy tym absolutnie autentyczny. Wiedział, co znaczy cierpienie, co znaczy godność, co znaczy wolność - dodaje reżyser i senator Jerzy Fedorowicz, wspominając wspólne chwile z ks. Tischnerem po pogrzebie Krzysztofa Kieślowskiego. Długo milczeliśmy w pociągu. I myślałem wtedy: nie chcę powiedzieć czegoś niemądrego - mówi.