Czy dzisiejszego wieczoru odbędzie się końcu w paryskiej operze wielokrotnie odwoływane przedstawienie "Wojny i Pokoju"? Jak na razie nikt tego nie może publiczności zagwarantować...

Za kulisami panuje bowiem raczej wojna, a nie pokój. Blisko 100-osobowy chór twierdzi, że cztery godziny śpiewania to zdecydowanie za dużo. Chór twierdzi, że próby do "Wojny i pokoju" Sergiusza Prokofiewa były tak długie, że jak przyjdzie teraz śpiewać ją na scenie, to będzie to po prostu sprzeczne z wprowadzaną przez lewicowy rząd Lionela Jospina redukcją tygodniowego czasu pracy do 35 godzin. I wszystko wskazuje na to, że negocjacje z dyrekcją mogą potrwać aż do ostatniego dzwonka przed dzisiejszym przedstawieniem. Chórzystom udzielił się bowiem chyba wojenny nastrój niektórych scen opery Prokofiewa i twardo żądają w ramach rekompensaty za zbyt długie - ich zdaniem - "zdzieranie" strun głosowych, 10 dni dodatkowego urlopu, a dostali na razie tylko pięć.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF z Paryża, Marka Gładysza:

17:55