W górach Adirondack w stanie Nowy Jork doszło do niecodziennej sytuacji, która zaskoczyła ratowników. Dwóch turystów zadzwoniło na numer alarmowy, zgłaszając śmierć trzeciego członka grupy. Kiedy na miejsce dotarł leśniczy, okazało się, że "zmarły" turysta był żywy i zdrowy, a wędrowcy byli "w zmienionym stanie świadomości".
Jak podaje raport Departamentu Ochrony Środowiska stanu Nowy Jork, cała trójka turystów znalazła się w nie lada opresji, kiedy to pod wpływem grzybów halucynogennych, dwóch z nich straciło orientację i zaczęło wierzyć, że ich towarzysz podróży nie żyje.
Kiedy na miejsce dotarł leśniczy, szybko okazało się, że zgłoszenie było wynikiem omamów spowodowanych spożyciem środków odurzających.
"Turysta nie był poszkodowany i... żywy - a wędrowcy byli 'w zmienionym stanie świadomości" - podano w raporcie wydanym przez urzędników parków. Dwójka z nich znajdowała się w stanie silnie odmiennym od normalnego, co doprowadziło do niecodziennej sytuacji i niepotrzebnego alarmu.
Jak podaje BBC, leśniczy - po dotarciu na miejsce - "eskortował dwóch wędrowców, którzy spożyli grzyby halucynogenne, do oczekującej karetki pogotowia i jednostki policji stanowej Nowego Jorku". Trzeci uczestnik wycieczki został odwieziony z powrotem na miejsce obozowania.
W raporcie nie podano nazwisk turystów, a także nie jest jasne, czy spotkają ich jakiekolwiek konsekwencje prawne związane z tym zdarzeniem. Grzyby halucynogenne są nielegalne w stanie Nowy Jork, chociaż w stanowym parlamencie wprowadzono kilka projektów ustaw mających na celu ich legalizację.