Niemieckie służby zidentyfikowały wszystkich członków grupy podejrzanej o sabotaż na Nord Stream - wynika z dziennikarskiego śledztwa ARD, "Süddeutsche Zeitung" i "Die Zeit". Wydano nakazy aresztowania wobec sześciu obywateli Ukrainy. Siódmy podejrzany, również Ukrainiec, miał zginąć na froncie. Ustalenia dziennikarzy wskazują na polskie wątki. Sprawa nabiera tempa, a śledczy są coraz bliżej pełnego wyjaśnienia okoliczności jednej z najgłośniejszych eksplozji ostatnich lat.
- Niemieckie media informują o przełomie w śledztwie dotyczącym eksplozji Nord Stream - wydano nakazy aresztowania wobec sześciu obywateli Ukrainy.
- Grupa miała przybyć do Niemiec z Polski, posługując się fałszywymi ukraińskimi paszportami, a liderem miał być Serhii K., zatrzymany we Włoszech.
- Kluczowe dowody zabezpieczono na jachcie "Andromeda".
- Przeczytaj cały artykuł, aby dowiedzieć się więcej o szczegółach śledztwa i roli poszczególnych osób w tej sprawie.
Prawie trzy lata po eksplozjach na gazociągach Nord Stream według niemieckich mediów doszło do przełomu w śledztwie. Wydano nakazy aresztowania wobec sześciu obywateli Ukrainy, którzy według ustaleń policji federalnej, Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) oraz Prokuratury Federalnej, mieli należeć do grupy sabotażowej odpowiedzialnej za zamach.
Z ustaleń wynika, że sabotażyści mogli współpracować z państwem ukraińskim. Mieli powiązania z ukraińskim wywiadem i wojskiem. Nie ma jednak jednoznacznych dowodów na to, że za akcją stała Ukraina.
ARD, "SZ" i "Die Zeit" podają, że grupa do Niemiec trafiła z Polski. Mieli ze sobą ukraińskie paszporty wystawione na fałszywe nazwiska. Przedstawiciele ukraińskich władz zaprzeczają jednak, że mają coś wspólnego z wybuchami na Nord Stream.
Jeden z podejrzanych, Serhii K., został zatrzymany we Włoszech, gdzie miał przebywać z rodziną z Polski na wakacjach. Serhii K. miał być liderem grupy, mężczyzna nie przyznaje się do zarzutów. Śledczy twierdzą jednak, że wraz z innymi podejrzanymi miał wypłynąć na wody Bałtyku wynajętym jachtem "Andromeda". Wskazano też, że ma powiązania ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).
Łącznie załoga miała liczyć siedem osób. W grupie byli czterej nurkowie. Sternikiem był mężczyzna z Odessy, doświadczony żeglarz, który brał nawet udział w zawodach żeglarskich. Wpadł, bo wcześniej był w Holandii - tam ze względu na wizę musiał złożyć odciski palców, które pasowały do śladów DNA znalezionych na "Andromedzie".
Członkiem grupy był też Wsiewołod K. Mężczyzna miał zginąć na froncie. Po zamachu na Nord Stream przeszedł szkolenie wojskowe w Bundeswehrze w ramach misji szkoleniowej prowadzonej przez sojuszników Ukrainy. Aby skorzystać ze szkolenia, musiał złożyć odpowiednie dokumenty i podpisy. Niemieckie biuro śledcze znalazło na nich ślady, które pokrywały się z tymi znalezionymi na "Andromedzie".
Jednostka, którą wykorzystano do przeprowadzenia akcji, została wynajęta w porcie Hoe Dühne w Rostocku. Śledczy na "Andromedzie" zabezpieczyli mnóstwo dowodów, bo jacht nie został odpowiednio wyczyszczony po zwrocie, po Ukraińcach nikt go też nie wynajął.
Na jednostce znaleziono odciski palców, pobrano próbki DNA, a także pozostałości po materiałach wybuchowych. Cztery bomby, składające się z wysoko wybuchowej mieszanki oktogenu i heksogenu, wyposażone w zapalniki czasowe, rozerwały trzy z czterech przewodów rurociągów gazu.
Jeden z nurków przy zejściu do wody prawdopodobnie zahaczył o rufę - dzięki zadrapaniom udało się ustalić jakiego rodzaju butle tlenowe wykorzystywała grupa.
Kolejnym ważnym punktem w śledztwie było odnalezienie białego citroena w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Wcześniej zarejestrowały go kamery monitoringu na Rugii. Po rutynowym sprawdzeniu przez policję udało się odnaleźć nagranie, na którym widać kierowcę i pasażera.
Kierowcą był ukraiński pracownik firmy przewozowej. W czasie przesłuchania stwierdził, że dobrze pamiętał zlecenie - przewiezienie mężczyzn i sprzętu do portu. Ważny był też polski trop - załogę "Andromedy" w porcie w Kołobrzegu po zacumowaniu wylegitymowała straż graniczna.
Niemieckie media wskazują, że mimo ustaleń śledczych polska strona przez miesiące milczała w sprawie "misji "Andromedy". W Berlinie wskazywano, że eksplozja Nord Stream była Polsce na rękę.
"Gdy latem 2024 udało się zlokalizować jednego z domniemanych zamachowców, mężczyznę ze zdjęcia z fotoradaru, polskie władze przez kilka dni zwlekały z realizacją niemieckiego wniosku o aresztowanie. Podejrzany, który miał brać udział w zamachach jako nurek, uciekł przez granicę z Polski na Ukrainę - najwyraźniej samochodem ukraińskiego dyplomaty, co miało potwierdzić zdjęcie z monitoringu granicznego" - pisze portal tagesschau.de.
Według śledczych sprawa jest w dużej mierze wyjaśniona pod względem kryminalistycznym. Prokuratura Federalna nie skierowała jeszcze aktu oskarżenia, a podejrzanym przysługuje domniemanie niewinności. Sprawa pozostaje rozwojowa, a śledczy liczą na dalsze sukcesy w zatrzymaniu pozostałych członków grupy.
Do eksplozji w miejscu przebiegu dwóch nitek gazociągu Nord Stream na Morzu Bałtyckim doszło 26 września 2022 roku. Eksplozje były tak silne, że zarejestrowały je sejsmografy. W sumie na gazociągach Nord Stream 1 i Nord Stream 2 odkryto cztery wycieki.
Obszar, gdzie eksplozje uszkodziły dwa gazociągi w szwedzkiej strefie ekonomicznej, miał zaledwie kilka kilometrów szerokości. Przebiegają przez niego cztery instalacje:
- Nord Stream 1, którym płynie gaz z Rosji do Niemiec,
- Nord Stream 2, tymczasowo wyłączony z użytku,
- biegnący równolegle do nich C-Lion 1, czyli podmorski kabel komunikacyjny między Finlandią a Niemcami oraz krzyżujący się z nimi prostopadle podmorski kabel wysokiego napięcia SwePol Link, łączący Szwecję z Polską.
Zarówno Stany Zjednoczone, jak i NATO nazwały eksplozje gazociągu Nord Stream "aktem sabotażu".
Budowa gazociągu Nord Stream 1 zaczęła się w 2010 roku. Został oddany do użytku w latach 2011-2012. Budowa Nord Stream 2 zakończyła się jesienią 2021 roku, ale gazociąg nie wszedł do użycia z powodów politycznych.
22 lutego, 2 dni przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę, kanclerz Niemiec Olaf Scholz zawiesił certyfikację Nord Stream 2.