​Pasażerowie samolotu lecącego z Warszawy na grecką wyspę Zakynthos przeżyli prawdziwy koszmar. Z powodu złych warunków pogodowych maszyna dwukrotnie nie mogła wylądować na wyspie i została przekierowana do Aten. Tam podróżni przez wiele godzin nie mogli opuścić pokładu, nie otrzymali posiłków ani napojów, a informacje o dalszych losach lotu były szczątkowe.

REKLAMA

Lot RR3101 linii Ryanair z 28 września z Warszawy na Zakynthos już na starcie miał półtoragodzinne opóźnienie. Po dotarciu nad grecką wyspę okazało się, że trudne warunki pogodowe uniemożliwiają bezpieczne lądowanie. Załoga zdecydowała się skierować maszynę do Aten w celu zatankowania i oczekiwania na poprawę pogody.

Wielogodzinne oczekiwanie i kolejna próba lądowania

Po wylądowaniu w Atenach pasażerowie zostali zatrzymani na pokładzie samolotu. Według relacji podróżnych, przez wiele godzin nie pozwolono im opuścić maszyny. Nie otrzymali także posiłków ani napojów, a załoga nie udzielała jasnych informacji na temat dalszych działań.

Po tankowaniu samolot ponownie wystartował w kierunku Zakynthos, jednak i tym razem warunki pogodowe uniemożliwiły lądowanie. Maszyna wróciła do Aten, a pasażerowie ponownie zostali zatrzymani na pokładzie. Dopiero po interwencji i awanturze na pokładzie podróżni uzyskali zgodę na opuszczenie samolotu.

Brak informacji i długie oczekiwanie

Po opuszczeniu samolotu pasażerowie zostali skierowani pod bramkę, gdzie przez ponad dwie godziny oczekiwali na jakiekolwiek informacje dotyczące dalszych kroków. Obsługa lotniska nie była w stanie udzielić im wyjaśnień ani wskazać, co mają robić. Dopiero przed godziną 21:00 grupa została skierowana do hali odbioru bagażu, jednak wciąż nie było wiadomo, co stanie się dalej.

Pierwszy komunikat od biura podróży dotarł do turystów po godzinie 21:00. W wiadomości SMS poinformowano o odwołaniu lotu i zapowiedziano organizację zakwaterowania, jednak nie podano żadnych szczegółów dotyczących miejsca pobytu czy planowanego terminu kolejnego lotu.

Trudne warunki na lotnisku

Oczekiwanie na lotnisku trwało wiele godzin. Dzieci spały na podłodze, a dorośli próbowali zorganizować prowizoryczne miejsca do odpoczynku z kurtek i walizek. Pasażerowie pomagali sobie nawzajem, jednak zmęczenie i frustracja narastały z każdą godziną.

Dopiero około godziny 23:00 pasażerowie otrzymali vouchery na jedzenie, które można było wykorzystać jedynie na terenie lotniska. W tym samym czasie odzyskali swoje bagaże. Z przekazanych informacji wynikało, że próba ponownego lotu na Zakynthos może nastąpić następnego dnia rano.

Problemy z transportem i zakwaterowaniem

Jednak wciąż nie było wiadomo, kiedy i czy w ogóle zostaną przewiezieni do hotelu. Ostatecznie, na kilkanaście minut przed północą, biuro podróży podało nazwę hotelu, do którego mają zostać zakwaterowani. Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc w autokarach transport odbywał się w dwóch turach, co oznaczało, że część osób musiała czekać na zewnątrz w deszczu i ciemności.

Zakwaterowanie w hotelu nastąpiło dopiero około godziny 1:45 w nocy.

Sytuacja polskich turystów pokazuje, jak trudne mogą być konsekwencje nagłych zmian w planach podróży i jak ważna jest sprawna komunikacja ze strony przewoźników oraz biur podróży. Pasażerowie liczą, że dalsza część ich wakacji przebiegnie już bez zakłóceń.

Stanowisko Ryanair

Ryanair zaznaczył, że "lot z Warszawy na Zakynthos został przekierowany do Aten z powodu silnego wiatru na Zakynthos. Samolot wystartował z Aten i próbował wylądować na Zakynthos, ale ponownie zawrócił do Aten z powodu silnego wiatru. Pasażerowie, których to dotyczyło, zostali powiadomieni przez załogę i bezpośrednio przez swojego organizatora wycieczki" - czytamy w przesłanym komunikacie.

Linia lotnicza dodała, że "lot wystartował do Zakynthos następnego dnia (29 września) o godzinie 13:39 czasu lokalnego, gdy warunki pogodowe się poprawiły".