Czy polskiemu kierowcy rajdowemu uda się pobić niezwykły rekord, który ma zostać wpisany do Księgi Guinnessa? Okaże się to już niedługo. 29-letni Miko Marczyk próbuje przejechać na jednym zbiorniku paliwa - bez ponownego tankowania - ponad 2545 kilometrów, jadąc z Łodzi do Paryża i z powrotem. Dotarł już do regionu paryskiego, gdzie rozmawiał z nim korespondent RMF FM Marek Gładysz.
Marek Gładysz: Jak się panu do tej pory jechało?
Miko Marczyk: Jechało mi się dobrze. Zazwyczaj na to pytanie odpowiadam, jak kończę odcinek specjalny samochodem rajdowym. Tutaj ta trasa była mocno nietypowa, ponieważ jechaliśmy do tej pory netto 18 godzin, z przerwami. No i to jest jazda specyficzna, ponieważ staramy się zachować oczywiście prędkość podróży możliwie wysoką, natomiast chodzi o oszczędność. Chodzi o to, żeby samochód zużył jak najmniej paliwa, bo w całej procedurze próby pobicia rekordu Guinnessa musimy przejechać jak najwięcej kilometrów na jednym tankowaniu samochodem.
Zatankowaliśmy auto w mojej rodzinnej Łodzi do pełna, no i przejechaliśmy do Paryża, co samo w sobie już jest całkiem niezłym sukcesem, bo jest to 1500 kilometrów. No ale my mamy zamiar wrócić do Polski jeszcze cały czas na tym samym paliwie. Jak sobie potem podejdziemy, to zobaczy pan, że nasz bak paliwa jest zaplombowany, że nikt go nie może otworzyć. Moi koledzy są świadkami całej wyprawy. Mamy w środku nadajniki GPS, metromierz oraz wideorejestrator, który cały czas rejestruje podróż, żebyśmy mogli dostarczyć wszystkie niezbędne dowody na to, jak wyglądał cały proces przejazdu. Jako kierowca walczę o to, żeby pobić dotychczasowy rekord Guinnessa, ponieważ uważam, że dysponuję dobrym samochodem wysokiej technologii. Tak samo jeżeli chodzi o opony i paliwo. Kiedy połączyłem moją profesję kierowcy rajdowego z moimi zainteresowaniami, które są nie tylko związane z szybką jazdą samochodem, ale również z jazdą wydajnościową, to stwierdziłem, że muszę spróbować.
Ile pan musi kilometrów przejechać, żeby ten rekord pobić?
Rekord wynosi 2545,8 kilometrów, dlatego dobrze by było pokonać chociaż o jeden kilometr więcej, a chcielibyśmy oczywiście jak najwięcej. Aczkolwiek w tej chwili jesteśmy dość mocno na styku względem rekordu i dużo zależy od tej drogi powrotnej, jak się ułoży, jakie będą spalania. Na dobrą sprawę tutaj będzie decydowała jedna dziesiąta czy dwie dziesiąte litra na 100 kilometrów. Czy to się uda? Samochód spala nam w tej chwili 2,8 litra na 100 kilometrów. Jeżeli uzyskamy w drodze powrotnej parametry na poziomie 2,7 litra na 100 kilometrów, to z pewnością ten rekord uda nam się pobić. Jak to będzie bardziej w stronę trzech litrów, to może być ciężko, więc wyzwanie jest duże.
Co trzeba robić, żeby jak najmniej spalić paliwa?
Trzeba wybrać odpowiedni samochód. Ja wykorzystuję Skodę Superb czwartej generacji, która ma bardzo dobrą aerodynamikę, czyli opór aerodynamiczny. Tak zwany współczynnik Cx jest na niskim poziomie, dzięki czemu samochód jest taki wydajny. Dodatkowo właściwa jednostka napędowa, dobrze dobrane, energooszczędne opony, no i technika jazdy, która polega na tym, żeby szanować prędkość, jak najmniej hamować, wykorzystywać nachylenie terenu.
Przykładowo z górki trochę bardziej się rozpędzać, znowu pod górkę płynnie wytracać tę prędkość, zarządzać w ruchu w taki sposób, żeby nie trzeba było szarpać za kierownicę, tylko jechać bardzo płynnie. Polecam to tak naprawdę wszystkim, bo dzięki temu zaoszczędzimy trochę pieniędzy, ponieważ nasze spalanie będzie niższe, będziemy rzadziej wymieniać tarcze i klocki. Jest też mniejsze ryzyko, że stracimy prawo jazdy, bo nie jedziemy bardzo, bardzo szybko. Natomiast ja jestem zadowolony z czasu dojazdu, ponieważ Google Maps pokazywał, że zajmie nam to trochę ponad 16 godzin. Ostatecznie zajęło nam to 18 godzin. To jest oczywiście dłużej, ale uważam, że nie jest to skrajnie wydłużona podróż. Przeciętna prędkość, z jaką tu dojechaliśmy, to było 82 km/h, podczas gdy Google Maps pokazywał 93 km/h. No to jechaliśmy faktycznie wolniej, ale czy to tak dużo? Patrząc na to, że spaliliśmy mniej niż 3 litry.
Zatrzymywanie się powoduje większe spalanie?
Lepiej się nie zatrzymywać albo patrzeć, która stacja jest na górce. Wtedy pod górkę można już wytracić prędkość. A jak znowu stacja by była po prawej stronie na zjeździe, gdzie jest długo z górki, trzeba by było mocno wyhamować, to szkoda tracić tej energii.
Dojechał pan z Łodzi do Paryża, a teraz będzie w odwrotną stronę. Ten odcinek będzie bardziej "pod górkę" czy raczej "z górki"?
Będzie podobny. Takie jest nachylenie terenu, że Francja ma łagodne górki. Niemcy mają dość pagórkowaty teren, dość mocno z górki i pod górkę, a Polska jest bardzo nizinna. Tak bym to określił.
Widzę, że panów tutaj jest w sumie czterech. Czyli co, panowie zmieniają się za kierownicą?
To ja jadę tym samochodem, który próbuje pobić ten rekord. Natomiast moi koledzy są po pierwsze takim wsparciem w całej akcji dla mnie, a po drugie są świadkami całego procesu pod kątem kryteriów rekordu Guinnessa, czyli odpowiadają za zaplombowanie zbiornika paliwa, za kontrolowanie wideorejestratorów, nadajników GPS, żeby wszystko było klarowne, transparentne, wiarygodne i żebyśmy dostarczyli właściwe dowody. Jeżeli uda nam się ten rekord pobić, to żeby został uznany oficjalnie.
A pan jest sam w samochodzie, żeby nie obciążać za bardzo samochodu, tak?
Dokładnie. Samochód jest w bardzo lekkiej specyfikacji, ja jadę w nim sam. Klimatyzacja jest wyłączona, szyby dla lepszej aerodynamiki są zamknięte. Szczęście jest takie, że nie jest tak gorąco, choć w nocy było trochę za zimno, ponieważ jechaliśmy przy temperaturze minus półtora stopnia.
Jakby się chciało taki rekord bić w mieście, byłoby to chyba niemożliwe, prawda?
Znaczy możliwe, tylko spalanie byłoby wyższe, więc byłoby ciężko. Staramy się jechać bez korków, staramy się jechać nie za dużo pod wiatr. Staramy się, żeby nie padało, bo opory toczenia są większe. No i zwracamy uwagę na szereg szczegółów, dzięki czemu mam nadzieję, że zawalczymy o ten rekord, mimo że już jesteśmy - można powiedzieć - w 60 proc. drogi, a nie mam pewności czy to nam się uda, ale będziemy walczyć do samego końca.
Mam nadzieję, że się uda. Możemy zobaczyć ten zbiornik zaplombowany?
Tak, zapraszam. Chodzi o te hologramy. Proszę tutaj zobaczyć. W momencie, w którym zakończyliśmy proces tankowania, który nagrany jest na wideo, to jako dowód zamknęliśmy zbiornik paliwa, a następnie nałożyliśmy takie naklejki hologramowe, taki papier plombowy, którego nie da się zerwać bez śladów. Świadek całego wydarzenia - Damian - podpisał się na nich, co też mamy zarejestrowane na wideo, dzięki czemu nie mamy dostępu do tego wlewu paliwa. Musimy po prostu jechać na tym paliwie, które zatankowaliśmy w Łodzi i zobaczymy, gdzie dojedziemy.
Mam też w środku dość dużo aparatury. Mamy dwa nadajniki GPS w dwóch telefonach, żeby sprawdzać, jaki dystans pokonaliśmy i żeby rysowała się nitka trasy. Oprócz tego w zegarku również mam nadajnik GPS. Mam również duży powerbank oraz zasilanie do wszystkich tych sprzętów, które działają cały czas, żeby nie pobierać energii z samochodu.
Właśnie widzę, że dużo kabli wpiętych jest do tego powerbanku.
Dokładnie tak, ponieważ chodzi o spełnienie wszystkich niezbędnych kryteriów. Po pierwsze chcemy wykonać ten rekord, a potem oczywiście zależałoby nam, żeby on został uznany. Dlatego tak mocno pilnujemy procedur.
Ta procedura uznania rekordu jest skomplikowana?
Z Biura Rekordów otrzymaliśmy kryteria, musimy pobić rekord, następnie dostarczyć dowody wykonania tego rekordu. Następnie wdrażana jest procedura weryfikacyjna, która trwa kilka tygodni i jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to nasz rekord i przejazd zatwierdzony zostanie przez Biuro Rekordów Guinnessa.
Czego bardzo Panu życzę!
Bardzo bym się cieszył, gdyby udało mi się pobić dotychczasowy rekord. Trochę z przymrużeniem oka, ale chciałbym żeby należał do polskiej motoryzacji. Jako fan jazdy samochodem i przeróżnego rodzaju technologii cieszę się, że biorę udział w tym wyzwaniu i chciałbym doprowadzić je do końca.