Po przejściu huraganu Melissa, jednego z najpotężniejszych w historii Jamajki, życie w portowym mieście Black River zmieniło się w walkę o przetrwanie. Mieszkańcy przemierzają zalane błotem ulice w poszukiwaniu jedzenia i... bliskich. Inni wdzierają się do zniszczonych sklepów, mając nadzieję znaleźć butelkowaną wodę lub inne zapasy.

REKLAMA

  • Black River na Jamajce zostało zniszczone przez huragan Melissa - mieszkańcy walczą o przetrwanie.
  • Brak jedzenia, wody i pomocy - ludzie przeszukują gruzowiska i zdewastowane sklepy, by znaleźć podstawowe produkty i bliskich.
  • Co najmniej 19 ofiar śmiertelnych na Jamajce, kolejne 30 w Haiti; zniszczonych jest 90 proc. domów w Black River.
  • Władze apelują o cierpliwość, wojsko dostarcza pomoc z Kingston, ale drogi pozostają nieprzejezdne.
  • Bądź na bieżąco! Wejdź na stronę główną RMF24.pl

Huragan Melissa, który kilka dni temu uderzył w Jamajkę, pozostawił po sobie skalę zniszczeń, jakiej mieszkańcy nigdy nie widzieli. Władze potwierdziły śmierć co najmniej 19 osób, jednak liczba ofiar wciąż rośnie. Kolejne 30 osób zginęło w sąsiednim Haiti.

Demar Walker, jeden z mieszkańców miasteczka, w rozmowie z BBC opowiada, że śpi w budynkach, które jeszcze się ostały. Nie ma kontaktu z rodziną - jego 8-letni syn znajduje się w sąsiednim hrabstwie Westmoreland, do którego nie może się dostać.

Nie mogę nawet dowiedzieć się, czy moja rodzina jest cała - mówi ze łzami w oczach.

Zniszczenia i chaos na Jamajce po przejściu huraganu Melissa

Ulice miasta przypominają krajobraz po wojnie. Wywrócone łodzie leżą przy krawężnikach, murowane budynki są rozłupane na pół, a blachy dachowe plątają się w konarach drzew. Większość dróg jest nieprzejezdna, nie ma prądu ani bieżącej wody.

Straciłem wszystko, wszystkie moje rzeczy. Potrzebujemy jedzenia. Nie mamy co jeść - mówi BBC Jimmy Esson, mieszkaniec Black River.

Demar Walker opowiada o dramatycznych scenach, jakie rozegrały się w lokalnym supermarkecie.

Musieliśmy wejść do środka, bo zawalił się dach, wzięliśmy, co się dało. Rzucaliśmy wodę i jedzenie innym ludziom - mówi.

Inni mieszkańcy opowiadają o splądrowanej aptece. Widziałem, jak z błota wyciągano przedmioty - relacjonuje Aldwayne Tomlinson. Najpierw myślałem, że apteka jest otwarta, ale potem zorientowałem się, że to rabunek. Usłyszałem kobietę, która mówiła: Potrzebuję trochę alkoholu - wtedy już wiedziałem, że okradają aptekę.

Chaos, chaos. Totalny. Nie ma jedzenia. Nie ma wody. Nie mamy dostępu do pieniędzy. Potrzebujemy pomocy - mówi Chegun Braham, mieszkanka Black River, stojąc na gruzowisku.

Władze: 90 proc. domów zniszczonych

Burmistrz miasteczka Richard Solomon przyznaje, że sytuacja w mieście jest dramatyczna i "całe miasto Black River jest zdewastowane". Szacuje, że zniszczonych zostało 90 proc. domów, a także kluczowa infrastruktura - szpital, komisariat policji i straż pożarna.

Niektórzy zbierają to, co leży na ziemi po uszkodzonych sklepach. Ale są też tacy, którzy zachowują się bardziej agresywnie, próbując dostać się do cudzej własności - opowiada BBC.

Minister informacji Dana Morris Dixon potwierdza skalę katastrofy. Są całe rzesze, które wydają się być odcięte od świata, i obszary, które wyglądają, jakby zostały zrównane z ziemią.

Trudna droga pomocy

Pomoc humanitarna zaczyna napływać do głównego lotniska w Kingston, jednak drogi w regionach najbardziej dotkniętych huraganem wciąż są częściowo nieprzejezdne.

Black River leży zaledwie dwie godziny drogi od stolicy, trasa jest jednak zalana, uszkodzona i zablokowana przez samochody.

Ratownik medyczny Michael Tharkurdeen wspomina moment, gdy huragan uderzył w miasto.

Byliśmy na piętrze remizy, cała dolna kondygnacja została zalana. Kiedy wdarło się morze, wszędzie była woda. Ludzie, którzy do nas dotarli, byli poranieni. Dzieci, starcy - wszyscy - wspomina.

Opowiada też o tragicznym odkryciu: Znalazłem martwego mężczyznę. Nie jestem lekarzem, tylko ratownikiem, więc nie mogłem stwierdzić zgonu. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to go przykryć.

W piątek po południu nad Black River pojawiły się wojskowe śmigłowce z pierwszymi dostawami pomocy. Uzbrojeni żołnierze zeszli na ulice, a tłumy przeszukujące sklepy i aptekę zaczęły się rozchodzić.

Zapanowała cisza po dniach chaosu. Potrzebujemy jedzenia i wody - mówi Shawn Morris, jedna z mieszkanek.