Ponad 20 tysięcy szkół zamkniętych, tysiące dzieci bez dostępu do nauki i rosnące obawy o przyszłość edukacji – tak wygląda sytuacja w Nigerii po listopadowej fali porwań uczniów i nauczycieli. Organizacje broniące praw człowieka ostrzegają, że decyzje władz mogą mieć tragiczne konsekwencje dla całego pokolenia młodych Nigeryjczyków.
- W Nigerii zamknięto ponad 20 tysięcy szkół po uprowadzeniu ponad 300 dzieci i nauczycieli.
- Amnesty International i organizacje społeczne ostrzegają, że zamykanie szkół pogłębia kryzys edukacyjny.
- Wiele szkół zamkniętych po wcześniejszych porwaniach do dziś nie zostało otwartych, a tysiące dzieci straciło dostęp do nauki.
- Rząd Nigerii tłumaczy zamknięcia ochroną uczniów, ale pojawiają się teorie o politycznych motywach i próbach destabilizacji wizerunku prezydenta.
- Ciekawe informacje z Polski i świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
W reakcji na bandyckie napady na szkoły, niektórzy gubernatorzy kazali zamknąć tylko placówki z internatem, inni wszystkie szkoły, publiczne i prywatne. W kraju zamknięto też co najmniej 10 szkół wyższych. W każdym przypadku tłumaczono, że chodzi o wzmocnienie bezpieczeństwa i ochronę systemu edukacji.
Zamknięcie szkół nie wszystkim się jednak podoba. Protestująca przeciwko zamykaniu szkół nigeryjska organizacja pozarządowa Głos na Rzecz Integracji i Równości dla Kobiet (VIEW) stwierdziła w weekend, że akcja ta jest wyrazem "paniki, a nie ochrony" i pogorszy i tak już trudną sytuację edukacyjną dziewcząt, zwłaszcza w regionie północnym o najwyższym wskaźniku analfabetyzmu wśród kobiet w Nigerii.
Podobnego zdania jest Isa Sanusi, dyrektor regionalny Amnesty International, organizacji zajmującej się ochroną praw człowieka, który ostrzegł, że masowe zamknięcie szkół, które według zapewnień rządów stanowych mają być tymczasowym środkiem zapobiegania atakom, może mieć długoterminowe katastrofalne konsekwencje.
Sanusi przypomniał, że niedawne dziennikarskie dochodzenie ujawniło, że wiele szkół, które zostały zamknięte po porwaniach w 2021 r. do tej pory nie zostało ponownie otwartych, a tysiące dzieci całkowicie pozbawiono dostępu do nauki.
Według Międzynarodowej Grupy Kryzysowej (ICG), think tanku z siedzibą w Brukseli, rząd Nigerii za ostatnie porwania dzieci obwinia prezydenta USA Donalda Trumpa, który zagroził afrykańskiemu krajowi działaniami militarnymi, które miałyby powstrzymać "masowe zabijanie chrześcijan". Groźby te miały sprowokować grupy zbrojne do porywania dzieci, aby mogły im służyć jako żywe tarcze podczas ewentualnych amerykańskich nalotów.
W rządzie prezydenta Boli Tinubu są też zwolennicy teorii, którzy uważają, że porwania te zostały "zaaranżowane" przez przeciwników głowy państwa, którzy dążą do destabilizacji jego wizerunku jako skutecznego strażnika bezpieczeństwa. Nadszarpnięta reputacja miałaby uniemożliwić jego reelekcję w 2027 r.
W Nigerii w listopadzie doszło do wielu wydarzeń podważających rządową strategię bezpieczeństwa. Porwania uczniów, napad na kościół w stanie Kwara, gdzie bandyci zabili dwie osoby, a 35 innych uprowadzili, zabójstwo emerytowanej sędzi nigeryjskiego sądu najwyższego, zabójstwo jednego z najważniejszych nigeryjskich oficerów armii, generała Musy Uby dokonane przez islamistów z Prowincji Zachodniej Afryki Państwa Islamskiego (ISWAP), to tylko kilka najgłośniejszych przykładów.