Książę Harry i jego żona Meghan byli ścigani przez kilku paparazzi po ulicach Nowego Jorku – twierdzi ich rzecznik, dodając, że pościg ten trwał dwie godziny i że w jego trakcie o mały włos nie doszło katastroficznego zdarzenia.

REKLAMA

We wtorek wieczorem w Nowym Jorku książę Harry, jego żona Meghan i jej matka wzięli udział w ceremonii przyznania nagród Foundation for Women. Podczas przemówienia Meghan zwracała się do kobiet: Nigdy nie jest za późno na nowy początek. Możesz być kowalem swojego losu.

Po imprezie cała trójka jechała jednym samochodem, za którym w pościg ruszyli paparazzi.

Według rzecznika książęcej pary pościg ten trwał dwie godziny, a fotoreporterzy byli "wysoce agresywni".

Było blisko katastrofy - powiedział rzecznik, cytowany przez Sky News.

Dodał, że podczas tego pościgu o mały włos nie doszło do kilku wypadków z udziałem innych pojazdów, pieszych, a nawet dwóch funkcjonariuszy nowojorskiej policji. Rzecznik książęcej pary pisze w oświadczeniu, że paparazzi jechali po chodniku, na czerwonym świetle, robiąc jednocześnie zdjęcia.

Nowojorska policja potwierdza, że jej funkcjonariusze udzielili wsparcia prywatnym ochroniarzom książęcej pary.

Fotoreporterzy sprawili, że przejazd był prawdziwym wyzwaniem. Książę i księżna Sussex dotarli do miejsca docelowego. Nie ma raportów o kolizjach, zdarzeniach, rannych czy aresztowaniach - oświadczył rzecznik policji w Nowym Jorku Eric Adams.

Dodał, że w późniejszym czasie dostanie szczegółowych raport, aczkolwiek na obecną chwilę nie bardzo wierzy w dwugodzinny pościg z dużą prędkością po ulicach Nowego Jorku.

Nawet jeśli było to 10 minut, to 10-minutowy pościg jest wyjątkowo niebezpieczny w Nowym Jorku - stwierdził.

W styczniu 2020 roku książę Harry i Meghan ogłosili, że rezygnują z pełnienia obowiązków członków rodziny królewskiej i wyprowadzają się z Wielkiej Brytanii.

Po wyjeździe do USA wielokrotnie twierdzili, że pozostali członkowie rodziny królewskiej traktowali ich niewłaściwie, a rodzina nigdy w pełni nie zaakceptowała Meghan. W wydanej na początku stycznia książce "Spare" (w Polsce ukazała się pod tytułem "Ten drugi") Harry opisuje swoją frustrację wynikającą z bycia młodszym, "zapasowym" synem, złość na część brytyjskich mediów, nieprzezwyciężoną traumę po śmierci matki, zmagania ze zdrowiem psychicznym oraz załamanie relacji z resztą rodziny królewskiej.

Książę Harry wielokrotnie mówił o swojej złości na paparazzi, którzy przyczynili się do śmierci jego matki. Księżna Diana zginęła w 1997 roku w wypadku w Paryżu, ścigana przez fotoreporterów na motorach.