Erin Patterson, określana przez media jako "grzybowa morderczyni", nie zamierza pogodzić się z wyrokiem dożywotniego pozbawienia wolności. Jej prawnicy oficjalnie potwierdzili, że kobieta złoży apelację od wyroku skazującego za potrójne morderstwo oraz usiłowanie zabójstwa. Sprawa, która wstrząsnęła opinią publiczną w Australii i na całym świecie, wchodzi w kolejną fazę sądową.
W czwartek rano w Sądzie Najwyższym stanu Wiktoria w Melbourne odbyło się krótkie posiedzenie, podczas którego obrońca Erin Patterson, Richard Edney, poinformował o zamiarze złożenia apelacji.
Przypomnijmy, 8 września Patterson została skazana na karę dożywotniego więzienia z możliwością ubiegania się o zwolnienie warunkowe dopiero po 33 latach. Wyrok dotyczył zamordowania Dona i Gail Pattersonów oraz Heather Wilkinson, a także usiłowania zabójstwa Iana Wilkinsona.
Adwokat Richard Edney zastąpił dotychczasowego prawnika, Colina Mandy’ego, który reprezentował Patterson podczas głośnego, 10-tygodniowego procesu w Morwell. Podczas czwartkowego posiedzenia sąd przychylił się do wniosku Patterson o przedłużenie obowiązywania zakazu publikacji szczegółów sprawy do 3 listopada.
W lipcu 2023 roku w miejscowości Leongatha w stanie Wiktoria w Australii do domu Erin Patterson przybyli jej byli teściowie, Gail i Don Pattersonowie, ich córka Heather Wilkinson oraz jej mąż Ian. Na liście gości znalazł się również były mąż Erin, Simon Patterson, jednak w ostatniej chwili zrezygnował z udziału w spotkaniu. Jak się później okazało, ta decyzja uratowała mu życie.
Podczas obiadu Erin zaserwowała tradycyjne danie kuchni brytyjskiej - Beef Wellington, czyli polędwicę wołową zapieczoną w cieście posmarowanej pastą z grzybów. Kilka godzin po posiłku wszyscy goście zaczęli odczuwać silne objawy zatrucia. Dla trzech osób - Gail, Dona i Heather - zakończyło się to śmiercią. Ian Wilkinson przez dwa miesiące walczył o życie w szpitalu.
Błyskawicznie rozpoczęło się śledztwo, które miało wyjaśnić, co doprowadziło do śmierci trzech osób. Ekspertyzy wykazały, że przyczyną zatrucia były muchomory sromotnikowe - grzyby uznawane za jedne z najbardziej niebezpiecznych na świecie.
Grzyby sromotnikowe zawierają toksyny, które hamują produkcję białek w komórkach wątroby, co powoduje obumieranie komórek i możliwą niewydolność wątroby około dwóch dni po spożyciu.
Erin Patterson utrzymywała, że grzyby kupiła w lokalnym azjatyckim sklepie, jednak nie potrafiła wskazać konkretnego miejsca zakupu. Co więcej, zarówno ona, jak i jej dzieci, którzy spożyli resztki dania następnego dnia, nie doświadczyli żadnych objawów zatrucia. Ten fakt wzbudził poważne podejrzenia śledczych.
Podczas przesłuchań Erin wielokrotnie zmieniała swoje zeznania. Najpierw twierdziła, że nie zbierała grzybów samodzielnie, później przyznała, że mogła je pomylić z innymi. Kluczowe dla sprawy były dowody wskazujące, że Patterson kupiła dehydrator do grzybów, który później wyrzuciła, a na urządzeniu znaleziono ślady muchomora sromotnikowego. Prokurator zarzucił jej także "cztery zaplanowane oszustwa", w tym sfabrykowanie choroby nowotworowej jako pretekstu do zaproszenia gości.
W trakcie śledztwa na jaw wyszły kolejne niepokojące szczegóły. Były mąż Erin, Simon Patterson, ujawnił, że w przeszłości kilkukrotnie źle się czuł po posiłkach przygotowanych przez byłą żonę. Jeden z takich incydentów zakończył się nawet pobytem w szpitalu w stanie zagrażającym życiu. Dodatkowo, para miała być uwikłana w konflikt dotyczący podziału majątku, co mogło stanowić potencjalny motyw działania.
Jedno z zeznań świadków rzuciło nowe światło na osobę Erin. Według relacji, w jej domu znajdowała się tzw. "ściana śmierci" - tablica z rysunkami i notatkami, które budziły niepokój. Na jednej z kartek widniał napis: "Nie zostało ci wiele życia".
W trakcie procesu ujawniono także wiadomości z mediów społecznościowych, w których Patterson wyrażała frustrację wobec rodziny byłego męża.
Proces Erin Patterson przyciągnął ogromną uwagę mediów i opinii publicznej. Przed sądem kobieta prezentowała się jako osoba zrozpaczona, opłakująca śmierć bliskich, jednak jej zachowanie budziło kontrowersje. Choć jej twarz była wykrzywiona, nie pojawiły się na niej łzy, co podzieliło obserwatorów i wywołało gorącą dyskusję w internecie.
Sędzia prowadzący sprawę podkreślił, że motyw nie jest konieczny do udowodnienia winy. Niektóre morderstwa dokonują się bez wyraźnego powodu - zaznaczył podczas ogłaszania wyroku. Erin Patterson została ostatecznie uznana za winną zabójstwa trzech osób oraz pięciu prób zabójstwa. Jej proces trwał dziesięć tygodni, a finał sprawy wywołał lawinę komentarzy i analiz w mediach.