Dwie ofiary śmiertelne, zamknięte szkoły i tysiące ludzi bez prądu - to skutki katastrofalnej powodzi jaka nawiedziła południowo - wschodnią Australię. Najgorsza sytuacja jest w regionach Hunter i Mid North Coast w Nowej Południowej Walii. Prognozy nie są optymistyczne.
- Powódź jaka nawiedziła południowo-wschodnie wybrzeże Australii zabiła dwie osoby.
- Zamknięte zostały szkoły, tysiące ludzi są bez prądu, miasta zostały odcięte od świata.
- Służby ostrzegły, że w ciągu najbliższych 24 godzin spodziewane są kolejne ulewy.
W wyniku powodzi, która nawiedziła południowo-wschodnią Australię, życie stracił 63-letni mężczyzna, którego ciało odnaleziono w zalanym domu w pobliżu miasta Taree w stanie Nowa Południowa Walia.
Ciało około 30-letniego innego mężczyzny wyłowiono z kolei z wody na Mid North Coast.
Premier Nowej Południowej Walii, Chris Minns poinformował, że prognozy nie są najlepsze. Przygotowujemy się na więcej złych wiadomości w ciągu najbliższych 24 godzin - ostrzegł.
Australijskie Biuro Meteorologiczne prognozuje kolejne opady opady deszczu w ciągu najbliższych 24 godzin. W niektórych miejscach może spaść do 200 mm wody, co grozi kolejnymi powodziami.
Devastating flooding in the Taree of New South Wales, Australia (21.05.2025) pic.twitter.com/r31FQz8Oxd
Top_DisasterMay 21, 2025
Z wydanego ostrzeżenia wynika, że ok. 50 tys. osób znajduje się w obszarze zagrożenia i zostało poproszonych o przygotowanie się do ewakuacji.
W bezpośrednim sąsiedztwie zagrożonych terenów jest prawie 10 tys. nieruchomości.
Powódź spowodowała zamknięcie ponad 100 szkół i pozostawiła tysiące nieruchomości bez dostępu do prądu.
Cundletown, miasto na środkowo-północnym wybrzeżu, zostało całkowicie odcięte od świata.
Jesteśmy na wzgórzu, ale za nami jest tylko woda. Jesteśmy odizolowani. Nigdy nie widziałem tak wysokiej wody - opisuje agencji Reutersa Nicole Sammut, pielęgniarka zajmująca się starszymi osobami w domu opieki, który służy również za schronienie dla służb ratunkowych.
Bardzo trudna sytuacja panuje też w mieście Taree. Licząca 16 tys. mieszkańców miejscowość jest także całkowicie odcięta od świata.
W części Nowej Południowej Walii w dwa dni spadło tyle deszczu, ile zazwyczaj przez cztery miesiące. Australijskie media nazywają to powodzią, która "zdarza się raz na 500 lat".