33 lata po katastrofie lotniczej w rejonie wyspy Ustica we Włoszech po raz pierwszy wskazano na jej możliwą przyczynę. Sąd Najwyższy stwierdził, że maszyna mogła zostać trafiona rakietą. Na mocy wyroku państwo musi wypłacić odszkodowania bliskim ofiar za to, że nie zagwarantowało bezpieczeństwa lotu.

W pierwszym ostatecznym wyroku, dotyczącym zadośćuczynienia dla rodzin ofiar katastrofy samolotu DC-9 linii Itavia, podkreślono, że wszystko wskazuje na to, że jej przyczyną był pocisk rakietowy, a nie eksplozja bomby na pokładzie. Nie wyjaśniano natomiast, skąd została wystrzelona ewentualna rakieta.

Wydając orzeczenie Sąd Najwyższy oddalił odwołania złożone przez ministerstwa obrony i transportu Włoch od wcześniejszego wyroku sądu w Palermo, nakazującego im wypłatę odszkodowań. Zarzucono wówczas obu resortom liczne zaniedbania. Teraz sąd przypomniał, że obowiązkiem wszystkich kompetentnych instytucji jest zapewnienie bezpieczeństwa lotów.

Przez ponad trzy dekady powstało wiele hipotez

W ciągu ponad 30 lat pojawiało się wiele hipotez na temat przyczyn katastrofy samolotu, lecącego z Bolonii do Palermo, który wieczorem 27 czerwca 1980 roku runął do Morza Tyrreńskiego między wyspami Ponza i Ustica. Jedna z nich mówiła o omyłkowym zestrzeleniu.

Poniedziałkowe orzeczenie wywołało ponowną dyskusję i podzieliło komentatorów oraz polityków, wśród których jest wielu zwolenników teorii zamachu. Według nich eksplodowała bomba, podłożona w łazience samolotu.

33 lata temu DC-9 leciał na wysokości 7500 metrów, a pilot nie zgłaszał żadnych problemów. Maszyna nagle zniknęła z ekranów radarów. Jej resztki oraz ciała ofiar i członków załogi znaleziono w morzu następnego dnia.