Wzburzeni pasażerowie, którzy utknęli na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo, poturbowali personel linii Aerofłot - informują rosyjskie media. Na lotniskach stolicy Rosji od trzech dni panuje chaos.

Personel Aerofłotu na Szeremietiewie boi się kontaktów z pasażerami i twierdzi, że w porcie lotniczym jest za mało ochroniarzy. Agencji RIA-Nowosti powiedział to jeden z pracowników tych linii. Milicja odmówiła komentarzy, informując jedynie, że nie angażowano jej w związku z doniesieniami o tym zajściu.

Kreml poinformował, że prezydent Dmitrij Miedwiediew polecił prokuratorowi generalnemu Jurijowi Czajce przeprowadzenie śledztwa w sprawie chaosu, jaki zapanował na moskiewskich lotniskach. Prokuratura ma ustalić, czy przestrzegane są przepisy prawa transportowego i czy pasażerowie, którzy utknęli na lotniskach, mają zapewnioną właściwą opiekę.

Z powodu przerwy w dostawie prądu, spowodowanej przez marznący deszcz, który pozrywał linie energetyczne, lotnisko Domodiedowo nie funkcjonowało w niedzielę. Wczoraj loty wznowiono, ale tysiące pasażerów wciąż czekają tam na możliwość wyruszenia w podróż. Także na Szeremietiewie opóźnionych było kilkadziesiąt lotów. Tam przyczyną kłopotów był brak płynu do odladzania samolotów.

Ludzie są zdesperowani. Wybuchają bójki - powiedziała telewizji Wiesti 24 jedna z pasażerek na Domodiedowie. Inni poskarżyli się radiu Echo Moskwy, że restauracje w porcie lotniczym podniosły ceny i że butelka wody mineralnej kosztuje teraz do 500 rubli (16 dolarów).