Kontrowersje wokół wyboru szefa Komisji Europejskiej były jednym z tematów kuluarowych dyskusji na szczycie G7 w Brukseli. Brytyjski premier David Cameron ponownie dał do zrozumienia, że nie chce, by funkcję tę objął chadecki kandydat Jean-Claude Juncker.

Ważne jest, by na czele instytucji UE stali ludzie, którzy rozumieją potrzebę zmian i reform. Jestem przekonany, że taki pogląd podziela wielu szefów państw i rządów - powiedział Cameron na konferencji prasowej po szczycie najbardziej uprzemysłowionych państw świata. Dodał, że nie można "chować głowy w piasek" w obliczu wyników eurowyborów, w którym sukcesy odniosły partie odrzucające Unię Europejską  

Celem Camerona jest "zapewnienie Wielkiej Brytanii miejsca w zreformowanej Unii Europejskiej". Chcę to osiągnąć poprzez renegocjowanie warunków członkostwa Wielkiej Brytanii w UE, odzyskanie ważnych kompetencji, przeprowadzenie poważnych zmian, a następnie poddanie tych decyzji pod referendum, w którym będę rekomendować Brytyjczykom pozostanie w Unii Europejskiej - powiedział Cameron, sygnalizując, że stawką decyzji personalnych w Unii jest również pozostanie jego kraju we Wspólnocie. Referendum w sprawie warunków członkostwa Zjednoczonego Królestwa w UE ma odbyć się do 2017 roku.    

Nie wymienił on nazwiska kandydata centroprawicy na szefa Komisji Europejskiej, byłego wieloletniego premiera Luksemburga i szefa eurogrupy Jean-Claude'a Junckera, jednak nie jest tajemnicą, że nie uważa on go za osobę, rozumiejącą potrzebę reform UE. Juncker jest celem zmasowanego ataku ze strony większości brytyjskich mediów. Tabloid "The Sun" uznał go nawet za "najbardziej niebezpiecznego człowieka dla Europy". Jednym z głównych zarzutów pod adresem Luksemburczyka jest to, że ma być zwolennikiem pogłębiania integracji i "federalizacji" UE.

Centroprawicowa Europejska Partia Ludowa wygrała wybory do Parlamentu Europejskiego i rości sobie prawo do obsadzenia urzędu przewodniczącego Komisji Europejskiej przez swojego kandydata. Za uszanowaniem tej zasady opowiadają się też europosłowie socjaldemokracji, liberałów i Zielonych. Wprawdzie Juncker w trakcie kampanii wyborczej uzyskał poparcie centroprawicowych przywódców w UE, ale gdy przyszło do podjęcia decyzji niektórzy zawahali się, głównie ze względu na Wielką Brytanię.    

Niemiecka kanclerz Angela Merkel powtórzyła w czwartek, że trzeba znaleźć rozwiązanie "w duchu europejskim". Nie byłoby zgodne z europejskim duchem, gdybyśmy teraz nie przedyskutowali tych spraw gruntownie i wyczerpująco. Każdy kraj ma do tego prawo - powiedziała, przestrzegając przed zbytnim pośpiechem.   

Zdaniem Merkel dyskusje nie mogą dotyczyć wyłącznie personaliów, ale przede wszystkim programu pracy przyszłej Komisji Europejskiej. Nie chodzi tylko o ustępstwa, ale o znalezienie wspólnego stanowiska, bo będzie to mieć znaczenie dla następnych pięciu lat - dodała.

Także premier Włoch Matteo Renzi ocenił, że rozstrzygnięcia personalne muszą być konsekwencją wyników rozmów o nowym programie dla UE. Polityka, która opiera się na wyrzeczeniach i kursie oszczędnościowym, osiągnęła swe granice. Ten okres jest zamknięty - powiedział Renzi.   

Konsultacje z Parlamentem Europejskim i szefami rządów w sprawie wyboru nowego szefa KE i programu prac UE na nadchodzące lata prowadzi przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Poinformował on w czwartek, że w przyszłym tygodniu będzie rozmawiać z grupami politycznymi w PE, a następnie obdzwoni stolice krajów unijnych. Rozwiązanie powinno zostać znalezione do szczytu Unii pod koniec czerwca, kiedy to rządy mają formalnie nominować nowego szefa KE. W połowie lipca nad kandydaturą głosować ma europarlament. Nie jest pewne, czy ten harmonogram zostanie dotrzymany. Mandat obecnej Komisji Europejskiej wygasa z końcem października.  

(mpw)