Pojawienie się Swami Sivanandy na lotnisku w Abu Dhabi wywołało sensację wśród służb granicznych. Konkretnie jego paszport, a w nim data urodzin: 8 sierpnia 1896 rok. Sivanada, który jest mnichem, zdradził ciekawskim swój sekret długowieczności: kilka godzin dziennie uprawia jogę, unika seksu i ostrych przypraw.


Według paszportu, jaki na lotnisku w Abu Dabi przedstawił Swami Sivanada, ma on 124 lata. Z wpisu w dokumentach świątynnych wynika, że przyszedł na świat 8 sierpnia 1896 roku w Kalkucie. Ta data została wpisana w urzędowe rejestry, na podstawie których wystawiono mu paszport. Jeśli jest prawdziwa, to jego życie "zahacza" o trzy wieki. Staruszek jest w świetnej formie. Ma na tyle siły, by każdego dnia - jak twierdzi - przez kilka godzin ćwiczyć jogę.  


Sivananda przyznaje, że wychował się w ubóstwie. Rodziców stracił w wieku 6 lat, a krewni oddali go pod opiekę guru. Został mnichem, a swoje długowieczne życie zawdzięcza jodze, dyscyplinie, celibatowi oraz unikaniu ostrych przypraw.

Wiodę proste życie. Jem proste rzeczy, gotowane w wodzie, bez dodatku tłuszczu i przypraw - oświadczył.

Mnich śpi na macie na podłodze, mając pod głową drewniany klocek zamiast poduszki.


Unikam mleka i owoców. To dla mnie wyrachowane potrawy. W dzieciństwie często zasypiałem z pustym brzuchem - dodaje.

Sivananda urodził się w czasach, gdy Indie były kolonią bez elektryczności, samochodów i telefonów. Do dziś nie korzysta z dobrodziejstw technologicznych. Dawniej ludzie byli szczęśliwsi, mając niewiele. Współcześni są nieszczęśliwi, niezdrowi i nieuczciwi, co mnie napawa bólem - mówi mnich.


Swami Sivanada jest w świetnej formie i całkowicie samodzielny. Często podróżuje pociągami po Indiach oraz samolotami do Europy, gdzie w Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Niemczech spotyka się ze swoimi naśladowcami.