Londyńska policja została oskarżona o wydawanie tajnym agentom dokumentów na nazwiska zmarłych dzieci. Takich przypadków było co najmniej 80 - informuje korespondent RMF FM Bogdan Frymorgen.

Agenci działali w środowiskach anarchistycznych. Posługiwali się spreparowanymi paszportami i prawami jazdy. Według doniesień, jakie pojawiły się w mediach, proceder ten uprawiano do połowy lat 90. bez wiedzy rodziców dzieci, których dane były w ten sposób wykorzystywane. Niektórzy oficerowie Scotland Yardu posługiwali się fałszywszymi dokumentami nawet dziesięć lat.

Jeden z oficerów, który postanowił udzielić wywiadu dziennikarzom, nie krył zakłopotania. Jak przyznał, używając fałszywych dokumentów, czuł się tak, jakby "deptał po grobie czteroletniego dziecka" (właśnie na podstawie danych czterolatka wydano mu fałszywy paszport). Niektórzy policjanci, którzy cytowani są w prasie, bronią kontrowersyjnych metod Scotland Yardu. Ich zdaniem stosowane one były w trosce o dobro publiczne.

Odpowiedzialna za koordynowanie pracy agentów komórka Scotland Yardu została rozwiązana przed czterema laty. W odpowiedzi na artykuł, jaki ukazał się w brytyjskiej prasie, rzecznik Scotland Yardu oświadczył, że policja nie stosuje obecnie takich metod. Zapowiedziano też wszczęcie wewnętrznego dochodzenia w tej sprawie.