W ciągu zaledwie trzech tygodni była Pierwsza Dama Francji – dziennikarka Valerie Trierweiler - stała się milionerką. Zyski ze sprzedaży pełnej pikantnych szczegółów książki jej autorstwa o pożyciu z prezydentem Francois Hollandem, w której oczernia ona francuskiego przywódcę, sięgnęły już według nadsekwańskich mediów 5 milionów euro!

Autobiografia byłej partnerki życiowej Hollande’a p.t. "Dziękuję za te chwile" stała się największym tegorocznym bestsellerem we Francji. Trierweiler opisuje w niej prezydenta cynicznego i pozbawionego ludzkich odruchów. Komentatorzy sugerują, że była Pierwsza Dama w mistrzowski sposób zemściła się na Hollandzie, który najpierw zaczął zdradzać ją z młodszą paryską aktorką Julie Gayet, a później w arogancki sposób wyrzucił ją z Pałacu Elizejskiego. Nadsekwańskie media ironizują jednak, że była Pierwsza Dama Francji będzie musiała pośrednio oddać dużą część zysków znienawidzonemu Hollande’owi - płacąc astronomiczne podatki nałożone przez prezydenta na milionerów.

Książka wydrukowana została w ścisłej tajemnicy w drukarni w Niemczech, by uniknąć presji Pałacu Elizejskiego na francuskiego wydawcę. Według nadsekwańskich mediów o przedsięwzięciu tym wiedziało tylko kilka osób. Prezydent Hollande dowiedział się o tym zaledwie kilka dni przed ukazaniem się książki w księgarniach.

Valerie Trierweiler potwierdza w niej, że w styczniu tego roku próbowała popełnić w Pałacu Elizejskim samobójstwo, kiedy dowiedziała się o romansie Hollande’a z paryską aktorką Julie Gayet. Doszło wtedy do szarpaniny z prezydentem, który próbował jej wyrwać z rąk torebkę ze środkami nasennymi - ówczesna Pierwsza Dama Francji zdołała ich jednak połknąć na tyle dużo, że straciła przytomność i została przewieziona do szpitala.

W książce pod przesiąkniętym gorzką ironią tytułem "Merci pour ce moment" ("Dziękuję za tę chwilę") Trierweiler twierdzi również, że po wygraniu wyborów prezydenckich socjalista Hollande stał się zimny, wyrachowany i cyniczny. W prywatnych rozmowach zaczął np. nazywać ubogich ludzi francuskim określeniem "les sans-dents", które po polsku znaczy "bezzębni" lub "szczerbaci". Informacja o tym wywołała oburzenie francuskich mediów, które przypominają, że lewicowy przywódca zapewniał w czasie swojej kampanii wyborczej, ze "nie lubi bogaczy" i będzie "bronił najbiedniejszych obywateli".

(j.)