15-letnia Asra Panahi zmarła w szpitalu po tym, jak w szkole w północno-zachodniej części Iranu została pobita przez służby bezpieczeństwa. To kolejna młoda kobieta z Iranu, do której śmierci przyczynili się funkcjonariusze irańskiego reżimu. Taką wersję wydarzeń przedstawia jeden ze związków zawodowych irańskich nauczycieli.

W oświadczeniu, które ukazało się na Telegramie, związek nauczycielski z Ardabil oskarża władze o nielegalne zmuszanie uczennic szkoły średniej Shahed do udziału w prorządowej akademii. W ubiegły wtorek nakazano nastolatkom wykonanie hymnu wychwalającego ajatollaha Alego Chameneia.

Według nauczycieli, na początku występu uczennice zaczęły wznosić okrzyki przeciwko rządowi, co sprawiło, że przedstawiciele służb w cywilu zaczęli obrażać nastolatki. Później, gdy uczennice wróciły do sali lekcyjnych, służby wtargnęły do nich i ponownie zaczęły bić dziewczyny. Siedem uczennic zostało poszkodowanych, a dziesięć zatrzymanych. Wśród rannych była Asra Panahi. 15-latka zmarła w szpitalu.

Śmierć 15-latki wywołała protesty w społeczności Ardabil. Zdjęcia z soboty pokazały w mediach społecznościowych tłumy skandujące "Wolność" i starcia policji z tłumem, który rzuca w funkcjonariuszy kamieniami.

Zatrzymanie serca albo tabletki

Według wersji przedstawicieli policji i państwowej telewizji, nastolatka miała problemy z sercem. Publiczny nadawca cytował wujka dziewczyny, który w wywiadzie powiedział, że Asra miała problemy sercowe i przyczyną jej śmierci było zatrzymanie akcji serca.

NIE PRZEGAP: Wystąpiła na zawodach bez hidżabu. Tłum witał irańską sportsmenkę na lotnisku

Co ciekawe, krewni dwóch innych nastolatek, które zginęły podczas niedawnych zamieszek - Niki Shakarami i Sariny Esmailzadeh - w wywiadach dla państwowej telewizji też powtarzały, że za śmierć bliskich im osób nie są odpowiedzialne służby bezpieczeństwa. Jeden z irańskich parlamentarzystów zasugerował, że Asra wzięła tabletki i sama odebrała sobie życie.

Z kolei emerytowany irański gwiazdor piłki możnej Ali Daei, który pochodzi z Ardabil, na Instagramie wyraził poparcie dla protestujących, odrzucił wersje wydarzeń rządu i rodziny dziewczyn oraz wezwał władze do mówienia prawdy. "Historia udowodniła, kim są kłamcy" - dodał.

Biuro Praw Człowieka ONZ wyraziło zaniepokojenie "niesłabnącą brutalną reakcją sił bezpieczeństwa wobec protestujących oraz doniesieniami o arbitralnych aresztowaniach oraz zabijaniu i przetrzymywaniu dzieci". "Niektóre źródła sugerują, że aż 23 dzieci zginęło, a wiele innych zostało rannych w co najmniej siedmiu prowincjach przez ostrą amunicję, metalowe kulki z bliskiej odległości i śmiertelne pobicia" - dodano.

Śmierć Mahsy Amini

BBC informuje, że od czasu, gdy miesiąc temu w Iranie wybuchły protesty, wiele nastoletnich dziewcząt zostało zabitych. Aktywiści i bliscy ofiar oskarżają służby bezpieczeństw o ich śmierć. Władze się jednak odcinają od tych oskarżeń. 

Dwa tygodnie temu uczennice zaczęły demonstrować nie tylko w salach lekcyjnych, na placach zabaw i ulicach. Nadal jest to bezprecedensowa forma poparcia protestów prowadzonych przez kobiety przeciwko obowiązkowi zakrywania włosów i klerykalnemu establishmentowi. Na nagraniach opublikowanych w sieci widać jak nastolatki machają swoimi hidżabami i krzyczą "Kobiety, życie, wolność" i "Śmierć dyktatorowi" przed twarzami męskich urzędników albo rozdzierają zdjęcia Alego Chameneia.

W ubiegłym tygodniu główny sędzia Iranu Golam Husajn Mohseni Ejei zapowiedział surowe wyroki dla najbardziej aktywnych uczestników zamieszek.

Protesty w Iranie wybuchły po śmierci 22-letniej Mahsy Amini, aresztowanej przez policję moralności. Po zatrzymaniu z powodu "nieodpowiedniego nakrycia głowy" kobieta w niejasnych okolicznościach zapadła w śpiączkę i zmarła w szpitalu; według rodziny Amini była bita przez funkcjonariuszy.

Politolodzy oceniają, że demonstracje te są najpoważniejszym wyzwaniem dla reżimu od fali protestów i zamieszek, jaka przeszła przez kraj w 2009 roku.