To był atak "najemników i terrorystów" - tak władze Wenezueli skomentowały wydarzenia w bazie wojskowej w Valencii na północnym-zachodzie kraju. Jak podano, w niedzielny poranek około 20 "najemników i terrorystów" zaatakowało bazę i wdarło się do magazynu z bronią. Występujący w mundurze kapitana armii wenezuelskiej Juan Caguaripano - nazwany przez rząd w Caracas i media rządowe dezerterem - domagał się w oświadczeniu wygłoszonym po zajęciu bazy "natychmiastowego utworzenia rządu tymczasowego i wolnych wyborów powszechnych".
W zaatakowanej bazie doszło do wymiany ognia. Niektórym napastnikom udało się zbiec.
O tych ujętych przez wojsko minister obrony Vladimir Padrino powiedział zaś, że zostali "zwerbowani przez skrajną prawicę wenezuelską w porozumieniu z zagranicznymi rządami".
Wydarzenia w bazie Padrino określił jako "atak terrorystyczny typu paramilitarnego".
Ta desperacka akcja propagandowa została przygotowana przez grupę cywilnych przestępców przebranych w wojskowe mundury i przez jednego dezertera - powiedział.
Również prezydent Wenezueli Nicolas Maduro stwierdził w telewizyjnym wystąpieniu, że był to "atak terrorystyczny", który został odparty przez wojsko.
Poinformował, że dwóch napastników zginęło, a ośmiu zostało schwytanych.
Gen. Jesus Suarez stwierdził natomiast, że "cała operacja została sfinansowana przez prawicę i jej wspólników finansowanych z kolei przez północnoamerykańskie imperium".
Po tej antyrządowej akcji w bazie w Valencii w wenezuelskich kołach opozycyjnych mówi się, że w ostatnich miesiącach wenezuelski kontrwywiad dokonał aresztowań wśród wojskowych: miały one nastąpić w związku z podejrzeniami o przygotowywanie przewrotu.
Według hiszpańskiej agencji prasowej EFE, wśród aresztowanych są generałowie.
Wydarzenia w Valencii zwiększyły jeszcze napięcie w kraju, w którym od miesięcy trwają antyrządowe demonstracje.
W ostatnich dniach napięcie to narastało m.in. za sprawą zdymisjonowania prokurator generalnej Luisy Ortegi. Decyzję tę podjął w sobotę Sąd Najwyższy, który wyjaśnił, że dymisja nastąpiła "w związku z procesem przygotowywanym przeciwko niej (Ortedze) z powodu podejrzenia o popełnienie ciężkich przewinień podczas sprawowania urzędu".
Luisa Ortega weszła wcześniej w konflikt z prezydentem Nicolasem Maduro i jego najbliższym otoczeniem: domagała się bowiem zaniechania nadmiernej przemocy wobec uczestników antyrządowych demonstracji i wszczęła dochodzenia w tej sprawie. Publicznie oświadczyła, że to rząd "uprawia terroryzm", o czym świadczy fakt, że w ciągu czterech miesięcy śmierć poniosło ponad 120 uczestników demonstracji.
Co więcej, w czwartek Ortega wszczęła śledztwo w związku z podejrzeniem o sfałszowanie wyników wyborów do Konstytuanty, czyli Narodowego Zgromadzenia Konstytucyjnego Wenezueli, którego zadaniem ma być zmiana konstytucji kraju i "gruntowna przebudowa" państwa.
Piątkowa inauguracja Konstytuanty odbyła się wbrew stanowisku Ortegi i przy protestach milionów Wenezuelczyków.
(e)