Co najmniej 25 osób zginęło w starciach antyrządowych demonstrantów z siłami bezpieczeństwa na południowym zachodzie Syrii. Jak poinformował przedstawiciel głównego szpitala w mieście Dara, wszystkie mają ślady po kulach.

W mieście od kilku dni trwają protesty przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada.

Wczoraj w Darze doszło do co najmniej dwóch bardzo poważnych incydentów. Według przedstawicieli opozycji, przed świtem siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do około 300 osób zgromadzonych wokół meczetu al-Omari.

Następnie, jak relacjonują świadkowie, strzelano do żałobników podczas uroczystości pogrzebowych ofiar porannych starć. Według władz, ofiary śmiertelne popołudniowych zajść to wynik walk policji z "uzbrojonym gangiem".

Autorytarny prezydent Asad, który 11 lat temu przejął władzę po swym ojcu, odrzuca apele o swobody polityczne i wtrąca do więzienia krytyków swego reżimu. Jego ugrupowanie jest u władzy w Syrii od 1963 roku.