Przedstawiciele branży turystycznej wyrażają poważne wątpliwości wobec planów stworzenia polskiej platformy rezerwacyjnej. "Nie pomoże naszej branży, a będzie generowało koszty" - twierdzą szefowie Świnoujskiej Organizacji Turystycznej. Z kolei przedstawiciele Tatrzańskiej Izby Gospodarczej uważają, że pomysł jest warty rozważenia, "ale wymaga korekt i dalszej pracy".
- Ministerstwo Sportu i Turystyki planuje wprowadzenie opłaty turystycznej oraz stworzenie państwowej platformy rezerwacyjnej.
- Świnoujska Organizacja Turystyczna krytykuje pomysł państwowej platformy, uznając go za nieefektywny i kosztowny.
- Przedstawiciele branży podkreślają, że środki z opłaty turystycznej powinny w całości trafiać do samorządów i być przeznaczane na lokalną infrastrukturę.
- Eksperci wskazują, że walka z szarą strefą w turystyce powinna opierać się na sprawdzonych rozwiązaniach zagranicznych, a nie na centralizacji i nowych państwowych systemach.
- Chcesz być na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl.
Pomysł utworzenia krajowej platformy rezerwacyjnej jest absurdalny. Mamy przykłady innych europejskich gospodarek opartych na turystyce i nie znam takich centralnych rozwiązań, które by się tam sprawdziły - ocenił Piotr Piwowarczyk, prezes ŚOT. Te największe platformy typu Booking mają ugruntowaną pozycję i nie zastąpi ich nowa platforma państwowa - dodał.
Wiceprezes ŚOT Michał Faligowski porównuje pomysł utworzenia serwisu Poland Travel do pomysłów gospodarczych z czasów PRL. Myśmy już coś takiego przerabiali. To się nazywało Orbis i w warunkach gospodarki rynkowej nie przetrwało - skomentował Faligowski.
Ocenił, że państwowe, rządowe inicjatywy dot. rozwoju branży turystycznej, hotelarstwa podejmowane po 1989 r. nie przyniosły sukcesu. Wskazał na Polski Holding Hotelowy (utworzony w 2018 r. przez konsolidację aktywów hotelowych należących do Skarbu Państwa) czy programy, które miały wspierać wypoczynek np. osób z niepełnosprawnościami. To są przedsięwzięcia generujące koszty, ale trudno wskazać ich wymierne efekty - ocenił Faligowski. Wymyśla się coś nowego, a później o tym zapomina - dodał.
Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej ocenił z kolei, że budowa takiego portalu to "poszukiwanie wartości politycznej w oparciu o niezdiagnozowany stan rynku". Skoro wiceminister sam mówi, że z Bookingiem nie wygramy, to projekt jest położony na starcie. Przedsiębiorcy dziś nie próbują z Bookingiem walczyć, tylko go wyprzedzać - stwierdził.
Zdaniem przedstawiciela TIG, w szarej strefie działa więcej niż 30-35 proc. obiektów, a państwowa platforma - jak mówił - "nie zachęci ich do legalizacji, a raczej odstraszy". Przypomniał, że samorządy jeszcze przed pandemią analizowały tworzenie systemów rezerwacyjnych, ale "nie mają środków ani zaplecza", bo koszt budowy i utrzymania profesjonalnego portalu mogą wynieść kilkanaście milionów złotych. Turyści z kolei nie ufają mało znanym platformom - to problem globalny - podsumował.
Eksperci ŚOT też przyznają, że w turystyce tzw. szara strefa jest poważnym problemem. Część obiektów i usług funkcjonuje "poza systemem". W miejscowościach nadmorskich mieszkania, apartamenty są wynajmowane na krótkie pobyty, ale nikt tego nie rejestruje, zatem właściciel nie odprowadza podatków, turyści nie wnoszą opłat uzdrowiskowych.
Popieram inicjatywy, które mają ograniczyć szarą strefę, ale nie wymyślajmy centralnych systemów rezerwacji, tylko sięgnijmy po rozwiązania sprawdzone w innych krajach, np. u naszych zachodnich sąsiadów - zaproponował Piwowarczyk. Metoda marchewki, nie kija. Bez angażowania dużych środków publicznych. Bez centralnego opodatkowywania hotelarzy. Centralizacja jest zwykle nieskuteczna - zwrócił uwagę.
Prezes ŚOT krytycznie ocenił też pomysł wprowadzenia opłaty turystycznej, jeśli miałoby to oznaczać, że wpływy z niej miałyby płynąć do budżetu centralnego, a nie do samorządów. Zdaniem Piwowarczyka obecny system pobierania opłat uzdrowiskowych (przez gminy mające status uzdrowiska) lub opłat miejscowych (pobieranych w miejscowościach z wyjątkowymi walorami krajobrazowymi, klimatycznymi) jest "dobry, choć wymaga pewnych korekt, unowocześnienia".
Mam na myśli cyfryzację, wykorzystanie nowych technologii, umożliwienie wnoszenia opłat przez smartfona, ale też powszechnego korzystania z różnych bonusów, np. tańszych lub darmowych przejazdów transportem publicznym - zaproponował Piwowarczyk.
Podkreślił, że jeśli inicjatywa MSiT miałaby oznaczać np. poszerzenie funkcjonalności aplikacji mObywatel o funkcjonalności turystyczne, przyniosłoby to wiele korzyści. Piwowarczyk zaznaczył, że wpływy z opłat nazywanych uzdrowiskowymi czy turystycznymi powinny w całości trafiać do samorządów. W Świnoujściu opłata wynosi 6 zł 38 gr za dobę, w 2026 r. wzrośnie do 6 zł 67 gr.
Piwowarczyk przypomniał, że na ich podstawie przyznawana jest tzw. dotacja środowiskowa z budżetu państwa. Równowartość wpływów z opłat. Ma to rekompensować potencjalne straty gospodarcze, fiskalne danej gminy, która - mając status uzdrowiska - nie może lokować u siebie uciążliwych inwestycji, wypełnić zobowiązania dot. np. jakości powietrza itd.
Prezes ŚOT zaproponował, by polskie gminy turystyczne i uzdrowiskowe pobierały opłaty od gości nie na podstawie noclegów, ale od pierwszego dnia pobytu na ich terenie. Piwowarczyk zwrócił uwagę, że w miejscowościach nadmorskich jest bardzo dużo turystów jednodniowych.
Jako przykład wskazał "kurtaxe" pobierane w niemieckich kurortach, kilka kilometrów od Świnoujścia, na wyspie Uznam.
Pobierają 3,75 euro za dzień i ta opłata jest, generalnie, akceptowana przez turystów, bo się im opłaca. Umożliwia m.in. bezpłatne korzystanie z transportu - podsumował Piwowarczyk.
Przedstawiciel tatrzańskich przedsiębiorców zaznaczył z kolei, że branża jest za opłatą turystyczną i nie boi się nazywać jej wprost podatkiem. Zaznaczył jednak, że środki z opłaty muszą w całości pozostawać w gminach turystycznych. Nie może być żadnej możliwości, by pieniądze trafiały do budżetu centralnego i wracały później w formie dotacji. Tu stawiamy bezwzględne weto - wskazał. Odwołał się przy tym do przykładu Tatrzańskiego Parku Narodowego, który "oddaje wpływy z biletów do centrali, a potem prosi o środki na naprawę szlaków".
Szef Tatrzańskiej Izby Gospodarczej (TIG) uważa, że gminy powinny mieć możliwość poboru takiej opłaty, zastępującej obecną opłatę miejscową. Jak mówił, 100 proc. wpływów z opłaty turystycznej powinno być jednak wydawane na lokalną infrastrukturę i obsługę ruchu turystycznego, bez udziału organizacji pozarządowych, lokalnych organizacji turystycznych czy struktur centralnych. Te pieniądze nie mogą być wydawane np. na budowę państwowej platformy rezerwacyjnej - dodał.
Wiceminister sportu informował podczas obrad sejmowej podkomisji, że szczegóły opłaty turystycznej są opracowywane. Wyjaśnił, że wzorem innych krajów europejskich opłata taka byłaby powiązana ze świadczeniami na rzecz turysty w gminie, w której będzie on zakwaterowany - np. z nieodpłatnym korzystaniem z basenu, zwiedzaniem muzeów. Opłata naliczana byłaby od osoby, ale zostanie przygotowany katalog zwolnień. Mam nadzieję, że na przełomie grudnia i stycznia będziemy wnioskować o wpis do wykazu prac Rady Ministrów - powiedział Raś.
Zapewnił, że w przygotowywanym projekcie "opłaty uzdrowiskowej nie będziemy dotykać". Według niego pobór takiej opłaty uszczelni ustawa o najmie krótkoterminowym, nad którą trwają prace.
Wiceminister mówił też o budowie "domu marek turystycznych", który mógłby nosić nazwę Poland Travel. Zastrzegł, że z Booking'iem czy innymi tego typu platformami taki portal "pewnie nie wygra", ale umożliwi chociaż kilka procent "bezpośrednich połączeń z recepcjami" podmiotów świadczących usługi zakwaterowania dla turystów.
Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z 2007 r. gminy mogą pobierać opłatę miejscową lub klimatyczną, jeśli spełniają określone normy dotyczące m.in. zanieczyszczenia powietrza oraz walorów klimatycznych i krajobrazowych.