Atak na trzech młodych Żydów z Brazylii nie miał podtekstu politycznego, był zwykłą awanturą. Takie jest oficjalne oświadczenie władz Kuwejtu w sprawie syna ambasadora tego kraju w Polsce. Kilka dni temu 23-latek przetrzymywał w warszawskim hotelu po pijanemu trzech nastolatków. Mohammed A. usłyszał już prokuratorskie zarzuty, chce dobrowolnie poddać się karze.

Z informacji zebranych przez policjantów nie wynika, by napaść miała jakikolwiek związek z pochodzeniem nastolatków, czy też atakami terrorystycznymi. Napadnięci przez Mohammeda A. 16-letni chłopcy przyjechali do Polski z grupą, która uczestniczyła w Marszu Żywych.

W poniedziałek mężczyzna wjechał na szóste piętro jednego z warszawskich hoteli i tam zaczął rozmawiać z trzema młodymi mężczyznami wychodzącymi z pokoi. Rozmowa była burzliwa, a zakończyło ją wciągnięcie trzech nastolatków do jednego z pokoi.

Oni sami podkreślali, że mężczyzna nie używał wobec nich później siły. Ochronie hotelu, która próbowała interweniować, Kuwejtczyk powiedział jednak, że ma ładunek wybuchowy i go zdetonuje.

Policjanci, którzy przyjechali na miejsce obezwładnili napastnika. Wezwano też funkcjonariuszy z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw oraz policyjnych pirotechników. Przy 23-latku nie znaleziono ładunków wybuchowych.