2 godziny czekał na pomoc mężczyzna uznany za zmarłego. Do zdarzenia doszło w zeszłym tygodniu w Gdańsku podczas akcji ratunkowej przy pożarze kamienicy. Zginęła wtedy 1 osoba, 5 kolejnych zostało rannych.

W czasie akcji stwierdzono, że jeden z poszkodowanych nie żyje – okryto go folią i zostawiono. Reanimację podjęto, gdy mężczyzna zaczął dawać oznaki życia. Teraz walczy o życie w szpitalu.

Dyrektor pogotowia twierdzi, że mężczyzna był reanimowany, mimo to akcja serca ustała. Dlatego lekarz zostawił rannego i ratował pozostałych poszkodowanych. Jeśli postępuje z osobą, której zapis EKG nie wykazuje nic, to są ułamki sekund, to jest potężny stres - mówi.

Wyjaśnienia nie przekonują świadków tragedii. Ich zdaniem akcja ratunkowa była źle prowadzona i za wszystko obwiniają pogotowie.