Minister Obrony Narodowej zarządził kontrolę w resorcie i Agencji Mienia Wojskowego, która sprzedała ponad 150 ręcznych wyrzutni rakiet "Strzała" prywatnej firmie. Sprawą zajmuje się też prokuratura. Tomasz Siemoniak twierdzi jednak, że przy przetargu dochowano wszelkich, nawet najdrobniejszych procedur.

Tomasz Siemoniak tłumaczy, że został poinformowany o sprzedaży rakiet "Strzała" już w maju. Jak dodaje, z opinii wszelkich służb wynikało, że kontrahent ma koncesję na zakup takiego sprzętu, a co więcej - rakiety są całkowicie bezużyteczne. Ta broń nigdzie nie została wyeksportowana. Żaden element tego systemu do niczego się nie nadaje - mówi Siemoniak.

Szef resortu obrony dodaje, że nawet jeżeli doszło do jakichś błędów przy sprzedaży rakiet, może raczej chodzić o to, że ktoś nie dmuchał na zimne.

"Strzała 2" to ulubione wyrzutnie terrorystów na całym świecie. Można je wykorzystywać między innymi do zestrzeliwania helikopterów czy samolotów na niewielkich pułapach.

Prokuratura bada sprawę

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak poinformował, że śledczy od sierpnia badają, czy wszcząć śledztwo w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień przez cywilnych urzędników AMW w związku z przetargiem. Nie sprecyzował jednak, na czym miałoby polegać przestępstwo.

Sprawę przekazała prokuratorom z warszawskiej Ochoty Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Jej rzecznik ppłk Sławomir Schewe wyjaśnił, że zawiadomienie wojskowi śledczy otrzymali od ABW. Przeprowadziliśmy postępowanie sprawdzające w sprawie ewentualnego niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych, żołnierzy zawodowych oraz pracowników cywilnych Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy w związku z przekazaniem 153 sztuk ręcznych wyrzutni rakiet przeciwlotniczych Strzała-2M do AMW - dodał. Wobec ustalenia, że przekazanie rakiet z jednostek wojskowych do AMW odbyło się bez jakichkolwiek zaniedbań ze strony wojska, sprawę do wyjaśnienia przekazano warszawskiej prokuraturze.