Dziś miała się rozpocząć rozbudowa szkoły w Rumi. Jednak do tego nie dojdzie, bo radni nie chcą dać pieniędzy, które obiecała pani burmistrz. A dzieci przez kilka miesięcy chodziły do szkoły przez sześć dni w tygodniu, żeby wcześniej skończyć rok szkolny i opuścić budynek przed planowanymi pracami budowlanymi. Ich rodzice w proteście przeciwko decyzji radnych rozpoczęli okupację.

Niestety, chodzi konflikt lokalnych polityków. Przewodniczący rady Witold Reclaf tłumaczy, że rada miasta nie zgodzi się na rozbudowę, bo będzie kosztowała dwa razy więcej niż planowano. Co więcej, Reclaf oskarża burmistrz Rumi o złamanie prawa - ogłosiła przetarg bez zgody rady i przygotowała już nawet umowę z firmą budowlaną. Naprawdę nie jestem tchórzem, ja podpisałabym tę umowę od razu, tylko niestety ona by była z mocy prawa nieważna - broni się Elżbieta Rogala-Kończak.

Burmistrz wierzy, że jednak przekona radnych. Szkołę trzeba rozbudować, bo z klas do stołówki i sali gimnastycznej trzeba przebiec 50 metrów po odkrytym terenie, a szatnia to obraz nędzy i rozpaczy. Fundamenty gniją, jednocześnie są tutaj kanalizacje z toalet, które znajdują się u góry. Zdarzały się już wypadki przeciekania - mówią okupujący szkołę.

Rodzice zapowiadają okupację szkoły do skutku.