Ministerstwo Zdrowia bagatelizuje alarmujące wyniki raportu Najwyższej Izby Kontroli i oskarża prezesa izbę o czarnowidztwo. Chodzi o alarmujące dane dotyczące sprzętu wykorzystywanego w szpitalach.

Według kontrolerów NIK-u pacjenci mogą być zagrożeni podczas badań, a ich wyniki mogą być wadliwe. Wszystko przez stary, nawet 40-letni, niekonserwowany sprzęt. Najgorzej wypadają urządzenia RTG. W skontrolowanych 53 szpitalach aż 88 procent "rentgenów" nie gwarantowało bezpieczeństwa. Połowa placówek zdrowotnych nie zachowywała należytej staranności w utrzymaniu właściwego stanu technicznego urządzeń - to cytat z wystąpienia pokontrolnego NIK-u. Mimo to, wiceminister zdrowia Marek Twardowski bagatelizuje wyniki kontroli i twierdzi, że jest nieobiektyna. NIK skontrolowała zaledwie 53 placówki z 700. Zbada się kilkanaście szpitali i na tej podstawie ogłasza się, że w Polsce wszystko jest źle - mówi minister Twardowski. Krytykuje też prezesa NIK. Uważa, że formułuje radykalne tezy nie borąc pod uwagę problemów finansowych służby zdrowia. Jeżeli mamy w Polsce 25. wynik pod względem dochodów na głowę mieszkańca, to nie wiem dlaczego prezes Jezierski (prezes NIK) oczekuje, że nasze szpitale będą numerem jeden. Twardowski przekonuje, że resort zdrowia nie dostaje żadnych niepokojących informacji na temat zagrożenia dla pacjentów.

Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz jest bardziej zmartwiony wynikami kontroli NIK. To na dyrektorach szpitali i organach założycielskich (starosta, marszałek województwa) ciąży obowiązek, by sprzęt medyczny nie zagrażał pacjentom.

Podpisujac kontrakty z placówkami medycznymi NFZ sprawdza jakim sprzętem dysponuje szpital lub przychodnia, ale nie wiek urządzeń decyduje o kontrakcie, a to czy urządzenie ma ważny certyfikat bezpieczeństwa - dodaje prezes Paszkiewicz.